piątek, 28 października 2016

Deszcz z gliny

Szkoła to jedno słowo wywołuje u mnie taki strach, że nie przespałam całej nocy. Caspar, nie mógł mi pomóc, a bardzo się starał. Włączył jakiś film, ugotował kolację, po dokuczał mi trochę i żartował. Cały wieczór gadał jak katarynka, a ja tak jak słuchałam jednym uchem drugim wychodziło. Czuję się z tego powodu winna, ale ta niepewność powoli mnie wykańcza. Wyłączam budzik i zastanawiam się, czy kiedykolwiek jeszcze zaśpię do szkoły? Będę w stanie przespać całą noc?
Ubieram się w czarne rurki i jasny różowy sweterek, włosy upinam w wysokiego niechlujnego koka.
Caspar podnosi się ociężale z posłania, podchodzi do mnie powoli jeszcze w połowie zaspany i przytula mnie od tyłu, chowając twarz w mojej szyi. Słyszę jak, zaciąga się moim zapachem i cieszę się z tego, ponieważ on ma ten sam efekt na mnie. Klepię go delikatnie po ramieniu, żeby przywołać go do rzeczywistości.
- Ubieraj się, idę robić śniadanie.
Caspar podchodzi do szafy, otwiera ją i szuka ubrań. Dziwnie czuję się faktem takim, iż ustąpiłam mu trzy półki i szufladę. To takie miejsce osobiste. Nie umiem opisać tego słowami. W jakimś sensie podoba mi się to, że ma u mnie ubrania to tak jakby do mnie należał. Daje mi to świadomość, że wróci. Z drugiej strony czuję się pokrzywdzona. Tak jakby stało się to nieco za szybko. Jakbym nie powinna była tego zrobić. Rozsądek mi mówi, że będziemy przez to mieli kłopoty, już i tak jesteśmy wplątani w coś, co nie powinno mieć miejsca.
Robię kanapki, tosty, piekę bułeczki. Układam wszystko na stół i przypomina mi się, że czegoś tu brakuje. Roztapiam cukier na patelni i kiedy już jest ładnie brązowy, dodaję odpowiedniej śmietany, mieszam i powtarzam tę czynność, aż powstaje karmel. W tym momencie wchodzi do kuchni Caspar już ubrany. Przelewam Karmel do miseczki i stawiam na stole.
Zabieramy się za jedzenie. Smaruję jeszcze ciepłą bułkę białym serkiem bez żadnej soli i polewam go jeszcze ciepłym karmelem. Wcinam jeszcze parę kanapek, a kiedy się najadłam kładę przed Caspar’em klucze. Zamiera, nawet przestał gryźć to, co ma w buzi.
- Kopia zapasowa do mieszkania - wyjaśniam. To kolejny krok, który może stawiam pochopnie. Połyka to, co ma w buzi. Sięga do kieszeni i kładzie to przede mną. Patrzę na dwa klucze przede mną.
- To kopia do mojego mieszkania. Jeśli ty zrobiłaś, miejsce w swojej szafie dla mnie i dajesz mi klucze czemu ja nie miałbym tego zrobić? Ufam ci nawet bardzo. Spędzamy ze sobą masę czasu. To może się dziać nawet trochę za szybko, ale co z tego? Nie wiem tak naprawdę, do czego dążymy. Mam wrażenie, że zgubiliśmy się gdzieś po drodze. Chcę cię tylko dla siebie. Uwielbiam te momenty, gdy jestem jedynym mężczyzną, przy którym się rozluźniasz. To pompuje moje ego, ale twój strach ściska mnie za serce i chciałbym, aby twoje cierpienie nie spoczywało tylko na twoich barkach - przytula mnie do siebie, a ja jestem mu wdzięczna za wszystko co dla mnie robi.
Rozumiem jego egoizm i jego wschodzące do góry jak słońce ego. Nie zaprzeczę, że także chcę go tylko dla siebie, ale teraz to nie jest ani czas, ani miejsce. Nie chcę robić mu więcej problemów. Jeśli ktoś by się dowiedział, że jesteśmy razem, gdybyśmy byli to nie byłoby za wesoło; dla żadnego z nas.
Chcę korzystać z życia, nie na czyimś koszcie nawet jeśli mi na tej osobie zależy.
***
Na korytarzach jest pełno uczniów oraz nauczycieli. Nikt jakoś specjalnie nie zwraca na mnie uwagi, no może ludzie z mojego rocznika. Został mi jeszcze tylko ten rok. Co chcę robić po tej szkole? Za chwilę połowa półrocza muszę niedługo zapisać się do jakiejś placówki. Pomartwię się tym później.
Omijam chłopaków szerokim łukiem, a przynajmniej się staram. Caspar’a przy mnie nie ma. Uparł się, żeby przy mnie zostać, ale ja wolę nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Co zrobię jeśli wsadzą go za kratki za coś czego nie zrobił?
- Proszę, proszę kto się raczył zjawić - słyszę głos Miry. Od razu musi podnieść mi ciśnienie z samego rana? Nudzi jej się? Czemu nie może się po prostu zająć swoim życiem?
- Niestety gdybym mogła wybrałabym nie patrzenie na ciebie, jednak nie można dostać wszystkiego czego się chce. A ja chcę, żebyś zniknęła z mojego pola widzenia, jak widać nikt nie spełnił mojego życzenia.
Mira jest w szoku, a przynajmniej tak mi się wydaje, ponieważ stoi i patrzy na mnie jak sroka w gnat. Moją wyobraźnie wypełniają obrazy, które proszą mnie o namalowanie. Mijam ją i wchodzę do klasy, gdzie rozkładam swoją sztalugę stawiam na niej swój szkicownik i daję się ponieść wyobraźni. Wybudza mnie dźwięk dzwonka na przerwę. Rozglądam się po klasie widząc jak przez mgłę. Aniela razem z nauczycielką wróciły do swojej rutyny patrzenia na moje obrazy.
- Nie wydaje się pani, że nie można być lepszy w rysowaniu? Te wszystkie detale są tak dokładnie ujęte, że aż jej zaczynam zazdrościć.
- Masz racje, że jest niesamowita, a teraz musi się dowiedzieć o sprawdzianie. - Ah czyli będę musiała narysować jakąś pracę. - Kira liczę na ciebie. Tematem są relacje międzyludzkie - kiwam tylko głową i od razu biorę się za pracę. Kiedy usłyszałam temat od razu przyszła mi na myśl wizja. Narysuję całą klasę przedstawiając ją tak jak mi ją pokazali.
Młoda samotna dziewczyna z bliznami na nadgarstkach świadczące nie tylko i cięciu się, ale także próbie samobójstwa, jednak stara się uśmiechać. Mira ze swoją świtą próbuje flirtować z jakimś ciasteczkiem. Aniela razem z gronem znajomych o czymś dyskutuje. Chłopcy przeglądający magazyny erotyczne, niektórzy z nich pokazują jak obmacują jakieś wyimaginowane piersi czy pokazują jakąś ich faworyzowaną figurę. Każdy zajmuje się czymś innym. Jedni z nich są zadowoleni inni melancholijni, smutni, a na samym końcu jest stalker. Kiedy kończę właśnie nadawać formę dzwoni dzwonek na lekcje.
Biegnę na kolejne zajęcia i na moje szczęście nie spóźniam się. Matma. Ugh tak mi się nie chce. Za nudzę się. Jakie jest moje zdziwienie, gdy widzę Caspara.
- Droga, młodzieży! Mam z wami zastępstwo, a jako iż jestem nauczycielem rzeźbiarstwa dzisiaj będziemy zajmować się czymś w tym kierunku. - Mira patrzy na mnie podejrzliwie. Pewnie zastanawia się nad naszymi stosunkami skoro ostatnio jak oddawał mi bilet chciał się spotkać. Mam nadzieję, że nie widać mojego zaniepokojenia. Tak szczerze wątpię. Zawsze umiałam zachować kamienną twarz kiedy chciałam i teraz na pewno nie jest inaczej.
Nie będę się tym po prostu przejmować. - Dzisiaj zajmiemy się garncarstwem.
Przeszliśmy do odpowiedniego pomieszczenia. Każdy wybrał sobie miejsce, dostał kawałek gliny i zaczęła się nasza przygoda z garncarstwem. Najpierw pokazał nam jak powinno się nałożyć glinę na toczek kolejne było centrowanie a po nim wyciąganie i zgniatanie stożka. Gdzieś po którymś z kolei punkcie zgubiłam się i nie znalazłam drogi powrotnej. Coś czuję, że ta lekcja się przeciągnie. Naciskam po nałożeniu nogi na ten dziwny napęd i glina uczy się latać, dosłownie. Jestem cała w niej umazana i dziękuję tej mocy z góry, że nikt nie oberwał no może prócz mnie i Caspara, który właśnie szedł w moim kierunku. Głupek zaczyna się śmiać jak jakaś hiena,  a ja wyglądam pewnie jak burak. Niech mnie ziemia połknie.
- Daj, pomogę ci - robię wszystko sama do momentu naciskania na to urządzenie, które ma kręcić tym czymś. Po prostu kosmos. - Teraz musisz bardzo delikatnie na to nacisnąć - wykonuję jego polecenie i powoli zaczyna nabierać prędkości. - Uważaj, żeby nie kręciło się za szybko. Dokładnie tak. Teraz formuj stożek i go zgnieć. - Myślałam, że to będzie jak w tych romansidłach, że usiądzie za mnie i będzie poruszał moimi rękoma. Jak bardzo się pomyliłam. Usiadł obok mnie i patrzył na to co robię. Tak jak chciałam zatrzymał dystans nauczyciel/uczennica. Uśmiecham się kiedy dochodzi moment otwierania, ale moja radość nie trwa za długo. Słyszę pisk Miry i wiem, że zrobiła coś specjalnie albo dostała gliną po twarzy czy coś w tym stylu. Caspar podnosi się szybko z miejsca i idzie sprawdzić co się dzieje. Biedulka cała jest ochlapana. Ja nawet nie pisnęłam…
- Zobacz co zrobiłaś ty głupia pizdo! - krzyczy do swojej “przyjaciółki”. Biedna dziewczyna zanosi się płaczem i po prostu mam ochotę ich nagrać i zrobić dramę. Szkoda, że to karalne jeśli by to zrobiła bez pozwolenia.
Mimo mojej irytacji nie tracę panowania nad swoją nogą i próbuję skupić się na tym co mam zrobić dalej, ale za nic na świecie nie mogę sobie przypomnieć co jest dalej.
- Proszę pana! - krzyczę, a raczej prawie się wydzieram. - Co powinnam zrobić po otwieraniu? - Caspar patrzy z tym swoim znajomym dla mnie ciepłem w oczach i delikatnie się uśmiecha jakby nie chcąc pozwolić na jego typowy wyszczerz. Zaczyna mi tłumaczyć co jest dalej, a ja wykonuję powoli jego polecenia. Przy okazji tłumaczy Mirze, że nic się nie stało i trochę gliny na ubraniach to nie koniec świata.
Co za świruska. Zaczęła płakać i tupać nogą. Lepiej być nie może. Uśmiecham się do siebie wymyślając jakiś śmieszny scenariusz nią w roli głównej.
Kiedy lekcja się kończy mam przed sobą takie dziwne zdeformowane coś co miało być wazonem, ale chyba bardziej przypomina miskę sama nie wiem. Nie umiem tego opisać. Kiedy oddajemy to nauczycielowi, żeby się tym zająć coś mnie ruszyło.
- Proszę zniszcz to dziwadło - proszę.
Nie wiem czy wykona moją prośbę, po prostu wychodzę z klasy nie odwracając się za siebie, chociaż tak bardzo bym chciała się do niego przytulić. Odpędzam od siebie te katastroficzne myśli i kieruję się do gabinetu dyrektora. Pukam i wchodzę jeszcze nim usłyszę jakieś pozwolenie. Mężczyzna zza biurka uśmiecha się do mnie dobrze wiedząc kto tak wparował do jego pomieszczenia.
- Witam - mówi pierwszy.
- Dzień dobry. Miałabym prośbę - pokazuje ręką coś na gest: mów śmiało; - Za 11 dni będzie Halloween. Pomyślałam, że byłoby ciekawie gdyby nasza placówka coś urządziła jak dom strachów jakaś kafejka z przedstawieniem do której się trzeba przebrać, wie pan jak ta na mieście. Coś co wspomogłoby szkołę i może moglibyśmy wtedy wypisać jakiś czek na dzieci w sierocińcu. - Dyrko uśmiecha się do mnie uradowany. Mój, a raczej Caspara i mój pomysł mu się podoba.
- Zróbmy to, za chwilę to ogłoszę. Od razu bierzemy się za robotę. Nie mamy zbyt dużo czasu.
I tak oto minął dzień wszystkim uczniom i nauczycielom, na planowaniu. Każda klasa czy kółko zajęło się czymś innym. Jestem ciekawa kto zbierał takie ciekawe pomysły. Urządzenie balu mówi, że będzie ciekawie. Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak dużo osiągniemy.
W domu zrobiłam miniaturę hali jak powinniśmy urządzić ściany. Każda musi być inna, żeby nie przynudzać nikogo. Przypomina mi się jak malowałam kościotrupy w mojej ulubionej restauracji. Pomińmy to wstydliwe dla mnie wspomnienie.
Wampiry, masa krwi, wiedźmy kociołki, wilkołaki, kosmici wszystko próbuję łączyć w jedno.
Caspar przychodzi całkiem późno.
- Hej - całuje mnie w czoło i ściąga kurtkę i całą resztę - mieliśmy zebranie, co powinniśmy zaakceptować, co ma mieć jaką cenę i ogółem poszło o całą resztę.
Kładzie się na podłodzę z głową na moich kolanach. Głaszczę go po głowie a on wzdycha zadowolony. Cieszę się z tych małych momentów i mam nadzieję, że zbyt szybko się one nie skończą.
***
Mam nadzieję, że komuś rozdział się spodobał. Ciężko mi się go pisało. Szukam jeszcze firmy na zawodówkę, jak się nie uda to trudno mam czas do poniedziałku, żeby wysłać cv i całą resztę. Szczerze? Boję się. Gdybym mogła napisałabym ten rozdział dłuższy, ale mam za dużo na głowie, są właśnie wyprawiane urodziny, dzisiaj przyszedł mój telefon i ludzie nie myślałam, że kiedykolwiek w jednym dniu będzie się tyle działo. Mimo wszystko mam tą cichą nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu.  
PS: Przepraszam, że taki krótki. 

1 komentarz:

  1. Heyo!
    Obraz namalowany przez Kire mogę uznać za jeden z lepszych pomysłów. Sama się dziwię jej pomysłowością, bo temat kontakty międzyludzkie jest dość ciężki do narysowania. Szacun.
    Muszę się zgodzić z Kira, te ich krótkie momenty są takie słodkie ^^ I nie wiem czemu, ale myślę, że przydarzy im się jakaś katastrofa, która ich rozdzieli. Tak wywnioskowalam po zdaniu "mam nadzieję, że to będzie trwać wiecznie". No chyba że to ja jestem jakaś przewrazliwiona.
    Jakoś nie zauważyłam, żeby ich relacja za szybko się rozwijała. Danie sobie nawzajem kluczy to dość wielki krok, ale i tak nie traktuję tego jako "za szybko". Kiedyś trafiłam na opowiadanie, w którym bohaterowie zakochali się w sobie po czterech rozdziałach. TO było za szybko.
    Niech tej Mirze ktoś przytasnie ręce sztaluga czy czymś.
    Życzę szczęścia w wybieraniu firmy! ;d
    CanisPL

    OdpowiedzUsuń