piątek, 28 października 2016

Deszcz z gliny

Szkoła to jedno słowo wywołuje u mnie taki strach, że nie przespałam całej nocy. Caspar, nie mógł mi pomóc, a bardzo się starał. Włączył jakiś film, ugotował kolację, po dokuczał mi trochę i żartował. Cały wieczór gadał jak katarynka, a ja tak jak słuchałam jednym uchem drugim wychodziło. Czuję się z tego powodu winna, ale ta niepewność powoli mnie wykańcza. Wyłączam budzik i zastanawiam się, czy kiedykolwiek jeszcze zaśpię do szkoły? Będę w stanie przespać całą noc?
Ubieram się w czarne rurki i jasny różowy sweterek, włosy upinam w wysokiego niechlujnego koka.
Caspar podnosi się ociężale z posłania, podchodzi do mnie powoli jeszcze w połowie zaspany i przytula mnie od tyłu, chowając twarz w mojej szyi. Słyszę jak, zaciąga się moim zapachem i cieszę się z tego, ponieważ on ma ten sam efekt na mnie. Klepię go delikatnie po ramieniu, żeby przywołać go do rzeczywistości.
- Ubieraj się, idę robić śniadanie.
Caspar podchodzi do szafy, otwiera ją i szuka ubrań. Dziwnie czuję się faktem takim, iż ustąpiłam mu trzy półki i szufladę. To takie miejsce osobiste. Nie umiem opisać tego słowami. W jakimś sensie podoba mi się to, że ma u mnie ubrania to tak jakby do mnie należał. Daje mi to świadomość, że wróci. Z drugiej strony czuję się pokrzywdzona. Tak jakby stało się to nieco za szybko. Jakbym nie powinna była tego zrobić. Rozsądek mi mówi, że będziemy przez to mieli kłopoty, już i tak jesteśmy wplątani w coś, co nie powinno mieć miejsca.
Robię kanapki, tosty, piekę bułeczki. Układam wszystko na stół i przypomina mi się, że czegoś tu brakuje. Roztapiam cukier na patelni i kiedy już jest ładnie brązowy, dodaję odpowiedniej śmietany, mieszam i powtarzam tę czynność, aż powstaje karmel. W tym momencie wchodzi do kuchni Caspar już ubrany. Przelewam Karmel do miseczki i stawiam na stole.
Zabieramy się za jedzenie. Smaruję jeszcze ciepłą bułkę białym serkiem bez żadnej soli i polewam go jeszcze ciepłym karmelem. Wcinam jeszcze parę kanapek, a kiedy się najadłam kładę przed Caspar’em klucze. Zamiera, nawet przestał gryźć to, co ma w buzi.
- Kopia zapasowa do mieszkania - wyjaśniam. To kolejny krok, który może stawiam pochopnie. Połyka to, co ma w buzi. Sięga do kieszeni i kładzie to przede mną. Patrzę na dwa klucze przede mną.
- To kopia do mojego mieszkania. Jeśli ty zrobiłaś, miejsce w swojej szafie dla mnie i dajesz mi klucze czemu ja nie miałbym tego zrobić? Ufam ci nawet bardzo. Spędzamy ze sobą masę czasu. To może się dziać nawet trochę za szybko, ale co z tego? Nie wiem tak naprawdę, do czego dążymy. Mam wrażenie, że zgubiliśmy się gdzieś po drodze. Chcę cię tylko dla siebie. Uwielbiam te momenty, gdy jestem jedynym mężczyzną, przy którym się rozluźniasz. To pompuje moje ego, ale twój strach ściska mnie za serce i chciałbym, aby twoje cierpienie nie spoczywało tylko na twoich barkach - przytula mnie do siebie, a ja jestem mu wdzięczna za wszystko co dla mnie robi.
Rozumiem jego egoizm i jego wschodzące do góry jak słońce ego. Nie zaprzeczę, że także chcę go tylko dla siebie, ale teraz to nie jest ani czas, ani miejsce. Nie chcę robić mu więcej problemów. Jeśli ktoś by się dowiedział, że jesteśmy razem, gdybyśmy byli to nie byłoby za wesoło; dla żadnego z nas.
Chcę korzystać z życia, nie na czyimś koszcie nawet jeśli mi na tej osobie zależy.
***
Na korytarzach jest pełno uczniów oraz nauczycieli. Nikt jakoś specjalnie nie zwraca na mnie uwagi, no może ludzie z mojego rocznika. Został mi jeszcze tylko ten rok. Co chcę robić po tej szkole? Za chwilę połowa półrocza muszę niedługo zapisać się do jakiejś placówki. Pomartwię się tym później.
Omijam chłopaków szerokim łukiem, a przynajmniej się staram. Caspar’a przy mnie nie ma. Uparł się, żeby przy mnie zostać, ale ja wolę nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Co zrobię jeśli wsadzą go za kratki za coś czego nie zrobił?
- Proszę, proszę kto się raczył zjawić - słyszę głos Miry. Od razu musi podnieść mi ciśnienie z samego rana? Nudzi jej się? Czemu nie może się po prostu zająć swoim życiem?
- Niestety gdybym mogła wybrałabym nie patrzenie na ciebie, jednak nie można dostać wszystkiego czego się chce. A ja chcę, żebyś zniknęła z mojego pola widzenia, jak widać nikt nie spełnił mojego życzenia.
Mira jest w szoku, a przynajmniej tak mi się wydaje, ponieważ stoi i patrzy na mnie jak sroka w gnat. Moją wyobraźnie wypełniają obrazy, które proszą mnie o namalowanie. Mijam ją i wchodzę do klasy, gdzie rozkładam swoją sztalugę stawiam na niej swój szkicownik i daję się ponieść wyobraźni. Wybudza mnie dźwięk dzwonka na przerwę. Rozglądam się po klasie widząc jak przez mgłę. Aniela razem z nauczycielką wróciły do swojej rutyny patrzenia na moje obrazy.
- Nie wydaje się pani, że nie można być lepszy w rysowaniu? Te wszystkie detale są tak dokładnie ujęte, że aż jej zaczynam zazdrościć.
- Masz racje, że jest niesamowita, a teraz musi się dowiedzieć o sprawdzianie. - Ah czyli będę musiała narysować jakąś pracę. - Kira liczę na ciebie. Tematem są relacje międzyludzkie - kiwam tylko głową i od razu biorę się za pracę. Kiedy usłyszałam temat od razu przyszła mi na myśl wizja. Narysuję całą klasę przedstawiając ją tak jak mi ją pokazali.
Młoda samotna dziewczyna z bliznami na nadgarstkach świadczące nie tylko i cięciu się, ale także próbie samobójstwa, jednak stara się uśmiechać. Mira ze swoją świtą próbuje flirtować z jakimś ciasteczkiem. Aniela razem z gronem znajomych o czymś dyskutuje. Chłopcy przeglądający magazyny erotyczne, niektórzy z nich pokazują jak obmacują jakieś wyimaginowane piersi czy pokazują jakąś ich faworyzowaną figurę. Każdy zajmuje się czymś innym. Jedni z nich są zadowoleni inni melancholijni, smutni, a na samym końcu jest stalker. Kiedy kończę właśnie nadawać formę dzwoni dzwonek na lekcje.
Biegnę na kolejne zajęcia i na moje szczęście nie spóźniam się. Matma. Ugh tak mi się nie chce. Za nudzę się. Jakie jest moje zdziwienie, gdy widzę Caspara.
- Droga, młodzieży! Mam z wami zastępstwo, a jako iż jestem nauczycielem rzeźbiarstwa dzisiaj będziemy zajmować się czymś w tym kierunku. - Mira patrzy na mnie podejrzliwie. Pewnie zastanawia się nad naszymi stosunkami skoro ostatnio jak oddawał mi bilet chciał się spotkać. Mam nadzieję, że nie widać mojego zaniepokojenia. Tak szczerze wątpię. Zawsze umiałam zachować kamienną twarz kiedy chciałam i teraz na pewno nie jest inaczej.
Nie będę się tym po prostu przejmować. - Dzisiaj zajmiemy się garncarstwem.
Przeszliśmy do odpowiedniego pomieszczenia. Każdy wybrał sobie miejsce, dostał kawałek gliny i zaczęła się nasza przygoda z garncarstwem. Najpierw pokazał nam jak powinno się nałożyć glinę na toczek kolejne było centrowanie a po nim wyciąganie i zgniatanie stożka. Gdzieś po którymś z kolei punkcie zgubiłam się i nie znalazłam drogi powrotnej. Coś czuję, że ta lekcja się przeciągnie. Naciskam po nałożeniu nogi na ten dziwny napęd i glina uczy się latać, dosłownie. Jestem cała w niej umazana i dziękuję tej mocy z góry, że nikt nie oberwał no może prócz mnie i Caspara, który właśnie szedł w moim kierunku. Głupek zaczyna się śmiać jak jakaś hiena,  a ja wyglądam pewnie jak burak. Niech mnie ziemia połknie.
- Daj, pomogę ci - robię wszystko sama do momentu naciskania na to urządzenie, które ma kręcić tym czymś. Po prostu kosmos. - Teraz musisz bardzo delikatnie na to nacisnąć - wykonuję jego polecenie i powoli zaczyna nabierać prędkości. - Uważaj, żeby nie kręciło się za szybko. Dokładnie tak. Teraz formuj stożek i go zgnieć. - Myślałam, że to będzie jak w tych romansidłach, że usiądzie za mnie i będzie poruszał moimi rękoma. Jak bardzo się pomyliłam. Usiadł obok mnie i patrzył na to co robię. Tak jak chciałam zatrzymał dystans nauczyciel/uczennica. Uśmiecham się kiedy dochodzi moment otwierania, ale moja radość nie trwa za długo. Słyszę pisk Miry i wiem, że zrobiła coś specjalnie albo dostała gliną po twarzy czy coś w tym stylu. Caspar podnosi się szybko z miejsca i idzie sprawdzić co się dzieje. Biedulka cała jest ochlapana. Ja nawet nie pisnęłam…
- Zobacz co zrobiłaś ty głupia pizdo! - krzyczy do swojej “przyjaciółki”. Biedna dziewczyna zanosi się płaczem i po prostu mam ochotę ich nagrać i zrobić dramę. Szkoda, że to karalne jeśli by to zrobiła bez pozwolenia.
Mimo mojej irytacji nie tracę panowania nad swoją nogą i próbuję skupić się na tym co mam zrobić dalej, ale za nic na świecie nie mogę sobie przypomnieć co jest dalej.
- Proszę pana! - krzyczę, a raczej prawie się wydzieram. - Co powinnam zrobić po otwieraniu? - Caspar patrzy z tym swoim znajomym dla mnie ciepłem w oczach i delikatnie się uśmiecha jakby nie chcąc pozwolić na jego typowy wyszczerz. Zaczyna mi tłumaczyć co jest dalej, a ja wykonuję powoli jego polecenia. Przy okazji tłumaczy Mirze, że nic się nie stało i trochę gliny na ubraniach to nie koniec świata.
Co za świruska. Zaczęła płakać i tupać nogą. Lepiej być nie może. Uśmiecham się do siebie wymyślając jakiś śmieszny scenariusz nią w roli głównej.
Kiedy lekcja się kończy mam przed sobą takie dziwne zdeformowane coś co miało być wazonem, ale chyba bardziej przypomina miskę sama nie wiem. Nie umiem tego opisać. Kiedy oddajemy to nauczycielowi, żeby się tym zająć coś mnie ruszyło.
- Proszę zniszcz to dziwadło - proszę.
Nie wiem czy wykona moją prośbę, po prostu wychodzę z klasy nie odwracając się za siebie, chociaż tak bardzo bym chciała się do niego przytulić. Odpędzam od siebie te katastroficzne myśli i kieruję się do gabinetu dyrektora. Pukam i wchodzę jeszcze nim usłyszę jakieś pozwolenie. Mężczyzna zza biurka uśmiecha się do mnie dobrze wiedząc kto tak wparował do jego pomieszczenia.
- Witam - mówi pierwszy.
- Dzień dobry. Miałabym prośbę - pokazuje ręką coś na gest: mów śmiało; - Za 11 dni będzie Halloween. Pomyślałam, że byłoby ciekawie gdyby nasza placówka coś urządziła jak dom strachów jakaś kafejka z przedstawieniem do której się trzeba przebrać, wie pan jak ta na mieście. Coś co wspomogłoby szkołę i może moglibyśmy wtedy wypisać jakiś czek na dzieci w sierocińcu. - Dyrko uśmiecha się do mnie uradowany. Mój, a raczej Caspara i mój pomysł mu się podoba.
- Zróbmy to, za chwilę to ogłoszę. Od razu bierzemy się za robotę. Nie mamy zbyt dużo czasu.
I tak oto minął dzień wszystkim uczniom i nauczycielom, na planowaniu. Każda klasa czy kółko zajęło się czymś innym. Jestem ciekawa kto zbierał takie ciekawe pomysły. Urządzenie balu mówi, że będzie ciekawie. Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak dużo osiągniemy.
W domu zrobiłam miniaturę hali jak powinniśmy urządzić ściany. Każda musi być inna, żeby nie przynudzać nikogo. Przypomina mi się jak malowałam kościotrupy w mojej ulubionej restauracji. Pomińmy to wstydliwe dla mnie wspomnienie.
Wampiry, masa krwi, wiedźmy kociołki, wilkołaki, kosmici wszystko próbuję łączyć w jedno.
Caspar przychodzi całkiem późno.
- Hej - całuje mnie w czoło i ściąga kurtkę i całą resztę - mieliśmy zebranie, co powinniśmy zaakceptować, co ma mieć jaką cenę i ogółem poszło o całą resztę.
Kładzie się na podłodzę z głową na moich kolanach. Głaszczę go po głowie a on wzdycha zadowolony. Cieszę się z tych małych momentów i mam nadzieję, że zbyt szybko się one nie skończą.
***
Mam nadzieję, że komuś rozdział się spodobał. Ciężko mi się go pisało. Szukam jeszcze firmy na zawodówkę, jak się nie uda to trudno mam czas do poniedziałku, żeby wysłać cv i całą resztę. Szczerze? Boję się. Gdybym mogła napisałabym ten rozdział dłuższy, ale mam za dużo na głowie, są właśnie wyprawiane urodziny, dzisiaj przyszedł mój telefon i ludzie nie myślałam, że kiedykolwiek w jednym dniu będzie się tyle działo. Mimo wszystko mam tą cichą nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu.  
PS: Przepraszam, że taki krótki. 

piątek, 21 października 2016

Zależy mi na tobie +LA

Nie mogę uwierzyć w to co widzę i, co się dzieje. Czy ludzie muszą: Kłamać, omijać prawdę szerokim łukiem? Czuję się zdradzona. Po raz kolejny zawiodłam się na kimś dla mnie ważnym, a najgorsze jest to, że nie mogę odejść. Nawet nie odważyłabym się wyjść sama z mieszkanka bez niego, a tym bardziej, że nie znam okolicy.
- Jestem praktykantem. - To i tak nie zmienia sytuacji, że jesteś nauczycielem w mojej szkole. Chce mi się płakać przez tą bezsilność, która mną owładnęła. - W dzień, w którym oddałem ci bilet dostałem to miejsce i miałem załatwić całą resztę formalności oraz przywitać się z resztą personelu. Zastanawiałem się jak ci powiedzieć, że jestem praktykantem w twojej szkole?
- Po prostu to normalnie y siebie wrzucić - krzyczę podnosząc ręce do góry jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, mówienie jakiejś tam dziewczynie czy nawet chłopakowi: Jestem nauczycielem na określony czas. No wiesz praktykantem. Jestem zła. Na niego i na siebie. - Pomyślałeś może o tym, że gdy mi pokazałeś jak bardzo się o mnie troszczysz i martwisz, nie dam rady cię wypuścić ze swoich rąk? - opadam na krzesło i chowam twarz w dłoniach. Tak bardzo chce mi się płakać, ale jestem silniejsza od tego.
Mam dwie opcje. Pierwsza z nich to wyjść i zapomnieć o wszystkim, a druga to trzymać się mocno tego co zbudowaliśmy z nadzieją, że po ukończeniu praktyk nadal będziemy ze sobą spędzać czas. Wstaję i przyglądam mu się uważnie. Wygląda na tak złamanego jak ja sama.
- Chciałem być dla ciebie, zawsze. Pozwolisz mi zostać u twego boku? Nie mogę cię stracić. Nie chcę cię stracić - szepcze. - Zniszczyłoby mnie to.
Jego słowa sprawiły, że moje obawy rozsypały się jak zamek z piasku. Moje blokady opadły. Tyle razy widział jak się rozpadam na małe kawałeczki i próbował je zbierać, składać w całość. Przytulam się do jego silnego ciała i od razu czuję znowu sobą. Chcę tylko jednego, a mianowicie: Bardziej go poznać;
- Dziwne, że się jeszcze nie rozgadałeś - śmiejemy się oboje chcąc trochę złamać to napięcie między nami. Kiedy patrzymy na siebie w ciszy chcę go o coś zapytać, ale słowa stoją mi w krtani nie wiedząc czy dam radę je wypowiedzieć.- Opowiesz mi o sobie? - po paru sekundach dałam radę z siebie to wykrztusić.
- Jasne, tylko zaparzę herbatę. I tak mam miętową.
- Skąd wiedziałeś, że nie zapytam o inną herbatę?
- Ponieważ zawsze pijesz miętową z mlekiem, a cappuccino pijesz tylko wymieszane z mlekiem, czasami pijesz shejka waniliowego co do innych napoi to zawsze soki bez gazu.
Z całym podziwem mogę powiedzieć, że Casper jest jedyną osobą, która zwróciła uwagę na moje przyzwyczajenia i co lubię, jako jedyny mnie poznał.
Usadawiam się na jego białej skórzanej kanapie, która w jakimś sensie pachnie jakoś tak słodko. Damsko, stwierdzam po chwili. Moje serce zaczyna swój kolejny galop, który nie wiem jak dokładnie zinterpretować. Powinnam się martwić?
***Caspar***
Wyciągając kubki z szafki tak bardzo trzęsły mi się ręce, że prawie oba pobiłem. Umieściłem fusy z dwóch różnych kubkach w odpowiednich kolorystyką. Dla mnie biały który w niektórych miejscach jest przezroczysty taka moja a’la rzeźba, kiedyś mnie natchnęło i po prostu skończyło się na tym, że zrobiłem. Ceramika także jest ciekawa. Nadajesz czemuś formę dla mnie to także rzeźbienie. Kira dostaje kubek, który jest w kolorach pasteli, robiłem taki dla kuzynki, ale uświadomiłem sobie, że u mnie bardziej się przyda jego góra ma uformowane płatki. Zalewam oba kubki wrzątkiem, który poprzednio trochę ostudziłem do kubka Kiry dodałem jej idealną porcję mleka i łyżeczkę cukru, swoją herbatę także przygotowałem jak lubię czyli mocną i bardzo owocową z dużą ilością cukru czyli trzema płaskimi łyżeczkami. Biorę głęboki wdech, kładę kubki na tacę, bo oczywiście jeszcze wyleję coś na podłogę z nerwów, ruszam do salonu, który jest od razu jak wyjdziesz z kuchni.
Stawiam tacę na ciemnym stoliku i podaję odpowiedni Kirze, która dokładnie go ogląda, a jej mimika twarzy od razu się zmienia. Chyba także jest zmartwiona i się denerwuję. Nie wiem czemu nie zwróciłem na to przedtem uwagi, przecież to co mogę teraz jej opowiedzieć niewykluczone, że spadnie na nią jak bomba nie atomowa, ale wciąż bomba. Sięgam po swój kubek, z których wypryskuje parę kropli przez mój chaotyczny ruch, jeśli tak go mogę nazwać. Normalnie już dawno bym chwycił za szmatkę i starł plamy, ale nie mogę dłużej uciekać przed powiedzeniem jej kolejnej rzeczy, która najprawdopodobniej sprawi, że będzie zła dwa złamie ją.
Zbieram się na odwagę patrzę jej w oczy i widzę determinację powodując, iż żałuję swojej decyzji, ponieważ zauważyłem w jej oczach coś jeszcze. Nadzieję, i jak bardzo ją skrzywdziłem, jednak siedzi tu i czeka aż jej opowiem swoją historię życiową. Klękam przed nią i obejmuję jej twarz swoimi dłońmi delikatnie kreśląc wzorki na jej delikatnej skórze, nie wiem czy ma to uspokoić mnie czy ją.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro, że nie powiedziałem ci, że jestem praktykantem w twojej szkole. Chciałem ci powiedzieć, nawet nie wiesz jak bardzo, ale nie mogłem zebrać się na odwagę. Nie ważne jakie sceny odgrywałem w swojej wyobraźni wszystko wydawało mi się tak głupie, że robiło mi się wstyd. Bałem się twojego odrzucenia.Do kompletu dołączała się jeszcze Margaret.
- Kim jest Margaret? - Jej głos się nie załamuje, kiedy się o nią pyta, jednak jej spojrzenie wyraża zagubienie i złość?
- Margaret to moja była narzeczona. - zakrywa usta dłońmi, po to bym nie usłyszał jej szlochu, w oczach błyszczą jej świeże łzy. Jest mi tak przykro, że żeby to naprawić dałbym sobie odciąć dwie ręce i nogę. - Do tego momentu także dojdę. Nie pominę go - przytulam ją do siebie, żeby się uspokoiła. Nasze serca wybijają ten sam rytm jakby słuchały muzyki, która je inspiruje do wygrywania tej samej melodii. - Moi rodzice mają swoją własną firmę rzeźbiarską. Od zawsze szukali mi narzeczonej, po to jak będę miał odpowiedni wiek przejąć ich własnoręcznie wybudowany biznes, który na samym początku ciężko było im rozkręcić. Po jakimś czasie byłem tym tak zmęczony, że nastał mój czas buntu. Kiedy zaręczyłem się z Margaret, moja matka zachorowała, a kiedy jej o tym powiedziałem czułem się w jakimś sensie winny, jako iż ona nie chciała jej w rodzinie. Ja jednak nie zmieniłem zdanie, a rodzice to uszanowali, ale zdałem sobie sprawę, że zrobiłem to tylko po to, żeby przestali męczyć mnie tymi wszystkimi kandydatkami. Nie powinno to być jakoś na odwrót? Cieszyłem, się strasznie ze swoich studiów idzie mi bardzo dobrze, ale te praktyki nie chciałem robić w jakiejś firmie konkurującej, bo kto by mnie przyjął? Jeszcze bym coś zdradził rodzicom i tak oto tym sposobem wylądowałem w twojej placówce. Poznałem cię od twojej najgorszej strony, gdy próbowałaś mnie do siebie zrazić. Czas spędzony z tobą był czymś więcej niż to co miałem z moją byłą narzeczoną. Wierz mi albo nie, jednak ta cała sytuacja z gwałtem dla mnie była korzystna. Nie zrozum mnie źle, ale chciałem cię przekonać do siebie i od razu zbliżyć się do tej z pozoru zimnej Kiry, której jest dobrze samej sobie. Chciałem miejsce w twoim sercu i zamierzałem zrobić wszystko, żeby to osiągnąć, ale na drodze stała mi Margaret. Nie wiedziałem co tak naprawdę do niej czuję, wydawało mi się, że przecież ją kocham. Miałem wziąć z nią ślub jak skończymy oboje studnia, powoli chciała wybierać datę. Nie chciałem tego tak bardzo, iż sprawiało to, że miałem wrażenie potwornej duszności jakbym miał się za chwilę się udusić. Uświadomiłaś mi, że nie chcę tego związku. On mnie tylko męczył i szukałem w nim jedynej dobrej korzyści. Margaret była dobrą przyjaciółką, ale nie kimś z kim mógłbym spędzić resztę życia, po prostu byłem do tego przyzwyczajony.
- Czemu mi o tym nie powiedziałeś wcześniej? - Nie wiem jak to ująć. Znamy się tylko dwa tygodnie, a ja rzuciłem swoje przyzwyczajenia w błoto szukając czegoś w Kirze. Czułem, że jej mogę jej zaufać wszystko, a ona nic nikomu nie zdradzi i zatrzyma to dla siebie. W trudnych chwilach będzie chciała mi pomóc i podnieść wiedząc jak to zrobić.
- Bałem się. Co by było jakbym ci to powiedział, a ty byś się znowu zamknęła w swojej skorupce? I to przeze mnie i przede mną? Po prostu nie chciałem tego.
- Jak długo zostało Ci tych praktyk?
- Jeszcze dwa miesiące i tydzień dokładnie mówiąc - spuszcza głowę żebym nie mógł zobaczyć jej reakcji zastanawiając się na czymś głęboko. Znowu ją przyciągam do siebie, żeby ją do siebie przytulić i właśnie to robię. - Nie masz pojęcia jak bardzo mi na tobie zależy - szepczę jej do ucha, całuje w czoło, a ona oddaje mój uścisk wkulając się w zagłębienie mojej szyi. Zostajemy w tej pozycji jeszcze parę minut, ale wtedy muszę się zapytać.
- To mam się spakować i wracamy do ciebie? - Wciąż czuję się niepewnie, ale nie zamierzam tego pokazać.
- Tak. - Tylko tyle mówi.
***Kira***
Stoję w swoim pokoju podpierając ręce na biodrach nie wiedząc za bardzo za co się teraz zabrać. Caspar zaproponował mi pomoc, gdy mu powiedziałam o moim pomyślę z gwiazdami na suficie. Już zdążyłam postawić dwie drabiny i znalazłam dwie pary okularów, jedne z nich są ozdobne znacie te atrapy, a drugie ochronne. Dobrze, że żadne z nich nie są przezroczyste. Kładę się na podłodze i patrzę wokół siebie. Wszystkie meble zostały zakryte folią już przygotowane do malowania. Szkoda, że nie mam jeszcze dwóch drabin, które mogłabym rozłożyć. Sufit coraz mniej mi się podoba, a nie mogę odpędzić od siebie wrażenia, że po prostu to przez to, że jest ciemny. Zaczęłam się ubierać w pastele z dodatkiem czarnego tylko, żeby nie było to takie ciemne. Wydarzenia z tamtego ranka naznaczyły mnie bardziej niż myślałam. Wstaję z im pętem siadając po turecku i zastanawiając się do jeszcze mogę dodać do tego przeklętego sufitu i przypomina mi się przecież, że mam tysiące różnych odcieni błękitów, granatów i całej tej reszty. Patrzę na zegarek, który mam na ręku i zauważam, że Casper zaginął mi w tej piwnicy. Miał zejść tylko po białą farbę a nie ma go już z pół godziny. Zaczynam chodzić w kółko po pokoju, a zaraz potem po mieszkaniu martwiąc się o niego. Co jeśli coś mu się stało? Macham głową na boki odpędzając czarne myśli, które do mnie przylatują z niesamowitą prędkością światła. Co jeśli mnie zostawił z tymi wszystkimi iluzjami, które sobie narobiłam? Słyszę jak ktoś wkłada klucz do zamka i już wiem, że niepotrzebnie się martwiłam, ale myślę, że ta niepewność będzie się długo utrzymywać. W oczach zbierają mi się powoli łzy, chyba nigdy tak dużo nie płakałam w ciągu tygodnia.
Drzwi się otwierają i tak szybko jak się, otworzyły, tak szybko się zamykają.
- Wróciłem! - kieruje się w moją stronę uśmiechnięty, a po chwili zmartwiony widząc jak bardzo jestem zmartwiona. - Pomyślałem, że bardziej Ci się przydadzą świecące farby niż ta zwykła biała - przytula mnie mocno do siebie po tym jak odłożył białą farbę na bok i reklamówkę. - Przepraszam - szepcze w moje ucho, całując mnie za nim.
***
Leżymy na podłodze podziwiając “nasze” dzieło. Caspar dobrał kolory, a ja pomalowałam sufit tymi innymi odcieniami niebieskiego, a potem razem stworzyliśmy nasze gwiazdy tą świecącą farbą, którą przyniósł.
- Mam nadzieję, że nie są za małe - mówię zastanawiając się na głos.
- Wydaje mi się, że są takie akurat. Kiedy my patrzymy na gwiazdy na niebie też nie są za duże, a wręcz przeciwnie. To niesamowite co można stworzyć ciemną i jasną farbą jeśli się chce. Efekt jest po prostu oszałamiający. Musimy to pokazać Lukowi - śmieję się ze swojego komentarza. Jego przyjaciel pewnie by przyfrunął gdyby mu się powiedziało: Stary właśnie sprawiłem sobie zdjęcia paru nagich lasek na suficie. No wiesz, żeby przed snem i obudzeniem się być w akcji; czy coś w tym tylu.
- Mam nadzieję, że kiedyś pokażesz mi jak rzeźbisz - mówię speszona prawie szepcząc. Uczucie szczęścia wypełnia mnie całą. Tak bardzo się cieszę, że zrobiliśmy coś razem, że coś stworzyliśmy.
Patrzę za okno i widzę, iż niebo zaczyna powoli zmieniać swoje barwy na: pomarańcz, róż, fiolet, czerwień; to świetna gama kolorów i wydaje się tak niesamowicie ciepła, że się powoli zaczynam zastanawiać czy byłoby tak niesamowicie ciepło gdyby te kolory by mnie otuliły. Ona mówią o tylu emocjach, ale każdy interpretuje wszystko po swojemu. W nie całe pół godziny za zewnątrz i w pokoju zapada ciemność.
- Fajnie, że zdążyliśmy przed zachodem słońca - Caspar szczerzy do mnie ząbki zadowolony najwyraźniej, że dzisiaj skończyliśmy. - Jakby zrobiło się szybciej ciemniej musielibyśmy resztę zostawić na jutro, a teraz możemy po prostu popatrzeć na nasze gwiazdy.
Mogę powiedzieć szczerze, że jest zadowolony. Robienie coś razem, a najważniejsze spędzenie ze sobą czasu zaczyna nas coraz bardziej do siebie zbliżać. Czuję przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele jakbym za chwile miała zasnąć, to to przyjemne uczucie, gdy masz wrażenie, że świat się trzęsie a ty stoisz w miejscu. To uczucie mówi mi o tym jak bardzo ważny jest dla mnie ten moment. Czy Caspar uważa to samo? Przestaję obserwować jego profil i skupiam się nad tym co mam nad sobą, stwierdzając, że farba, którą nachlapaliśmy gwiazdy przyjemnie oświeca te błękity i wygląda jak prawdziwe niebo. Wzdycham zadowolona, a gdy zaczyna burczeć mi w brzuchu Caspar się śmieje i pyta:
- A już myślałem, że ten potwór poszedł spać.
- Niestety, ale on nigdy nie śpi, możesz być o tym pewien - wstaje i podaje mi rękę, żeby  podciągnąć mnie do góry na własne nogi i nie mogę się nadziwić jak zgrabnym ruchem to zrobił. Czasami boję się, że jestem za słaba fizycznie i psychicznie na raz, jednak za każdym razem wychodzi co innego. Jestem dziewczyną. Jak mogę pokonać chłopaka we względu na siłę?
Idziemy do kuchni, a ja się zastanawiam co by tu na noc przekąsić i nie mam żadnego pomysłu.
- Może zamówimy pizze? - proponuje.
- Sama nie wiem. Obejrzymy jakie mam ulotki i wtedy zdecydujemy, co ty na to? - salutuje mi.
- Jestem za!
Przed wejściem do kuchni oboje się przepychamy bo każde z nas chce wejść tam pierwsze tak po prostu dla zabawy, ale coś mi się wydaje, że mój triumf długo nie potrwa, kiedy czuję jak zaczyna mnie łaskotać. Skubany on sam nie ma łaskotek i nie mam się jak bronić mimo to doczołgałam się pierwsza do framugi i ręką dotknęłam podłogi w kuchni.
- Ha! I co ty na to? - pytam z triumfem święcącym w moich oczach, uśmiecham się szeroko ciesząc się z wygranej.
- To, że następnym razem zamierzam wygrać.
- Pfffff chciałbyś - wchodzę do kuchni, biorę ulotki z parapetu i zaczynam przeglądać co mam. Pizza, pizza, pasta, pizza o kebab, jakieś hamburgery mięsko z grilla. - Ja chcę kurczaka z grilla albo z rożna.
- A ja  chcę kebaba.
Każde z nas dzwoni, żeby zamówić. Nie zamierzam pozwolić Caspar’owi znowu za mnie płacić, jeśli już to ja zapłacę za niego. Po złożeniu zamówień usiedliśmy na kanapie i pierwszy raz pomiędzy nami zapadła nieco niezręczna cisza, a przynajmniej takie ja miałam wrażenie.
- Właśnie wpadł mi ciekawy pomysł - patrzę na niego oczekująco - co powiesz na to, żeby urządzić w Halloween dom strachów z naszej szkoły? Posprzedawać jakieś słodycze czy coś w ty stylu. Po prostu urządzić coś dla uczni i młodych ludzi.
- W sumie to świetny pomysł. Musimy porozmawiać o tym z dyrektorem! Nie mogę się doczekać! - Akurat w tym momencie musiał zadzwonić domofon. Otwieram drzwi na dole naciskając odpowiedni guzik i czekam przy drzwiach, by zobaczyć kto to. Otwieram drzwi gdy widzę dwóch dostawców. Płacę obu odpowiednią sumę i odbieram zamówienia.
Wchodzę do salonu zadowolona, że wreszcie będę mogła coś zjeść. Po obejrzeniu filmu i rozkoszowaniu się moim grilowanym kurczakiem w ziołach stwierdziłam, że to czas iść spać. Poszłam do łazienki się wykąpać, a Caspar kiedy to usłyszał chciał iść ze mną, ale odmówiłam. Nawet mówiąc mi, że już i tak wszystko widział mnie nie przekonało. Ja go w końcu całkiem nago nie widziałam i raczej gotowa nie jestem.
Po szybkiej kąpieli w gorącej wodzie ubieram się w krótkie spodenki i o dwa rozmiary za dużą koszulkę. Suszę włosy i wkurzona rozczesuje je po raz setny, ale po prostu nie daję sobie rady z tymi przeklętymi włosami. Wydaję z siebie dźwięk, który ma odznaczać moją frustracje i wtedy właśnie wchodzi do łazienki Caspar. Zabiera mi grzebień z ręki i odkłada go na bok, pokazuje mi swoją szczotkę i zadowolony zaczyna rozczesywać mi włosy. Najpierw końcówki, po tym jak rozczesał mi włosy spojrzał na na mnie w lustrze i wyszczerzył do mnie ząbki.
- Jak ty to zrobiłeś? Ja już nie mogłam sobie poradzić z tymi włosami, które wyglądały jak po burzy. Miałam nawet wrażenie, że jeszcze brakuje w nich jakichś liści, gałęzi i kołtuny z piaskiem. - Raz to przeżyłam po raz kolejny chyba odmówię. Caspar śmieje się.
- Nie było aż tak źle - mówi. Idź lepiej spać - całuje mnie w czoło.
Wychodzę z łazienki i wchodzę do pokoju. Jestem już zadowolona, że położę się w swojej ciepłej pościeli i tutaj jak widzę, że jestem w wielkim błędzie. Zapomnieliśmy pościągać folie. Biorę worek na plastik. Szybko wrzucam do niego ten cały chłam i wreszcie mogę się położyć po tym jak zamknęłam okno. Jaaaak zimno!
Leżę w łóżku i zamykam oczy, lampka jest włączona co mnie nieco uspokaja. Układam się w pozycje embrionalną, ale nie mogę się uspokoić. Jestem zaniepokojona i wytężam słuch. Żadnych niepokojących dźwięków nie słyszę. Po paru minutach dołącza do mnie Caspar jakby przeczuwając, że nie mogę spać wchodzi obok mnie do łóżka, przyciąga do siebie i mnie przytula. Moje mięśnie się rozluźniają.
- Ogółem powinienem spać na kanapie.
- Nie wymyślaj. Wtedy definitywnie nie zasnęłabym.
- Chyba dlatego tu jestem - odpowiada cicho.
- Ah tak? Masz jeszcze jakiś powód? - pytam żartobliwie.
- Mhm, żebyś się ode mnie bardziej uzależniła i ze mną została jak najdłużej. - Moje serce przyśpiesza swój rytm. Patrzę na sufit pełny w gwiazdach i nie mogę uwierzyć w to co właśnie przed paroma sekundami usłyszałam. W jakim sensie to powiedział? Po prostu przytulam się do niego mocniej i wreszcie zasypiam.
***
Hello, jednak rozdział nie wyszedł mi dłuższy jako, iż pomysłów mi na niego nie starczyło i jeszcze martwię się szkołą... Mam nadzieję, że komuś się spodobało, miło by było usłyszeć jakąś krytykę. Do następnego rozdziału! Życzę wam miłego weekendu i pozdrawiam was cieplutko.

Liebster Award 
Dziękuję CanisPL za nominację, chociaż nie wiem czym na nią zasłużyłam haha mimo wszystko bardzo Ci dzięuję!

" Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera za dobrze wykonaną robotę. Jest przyznaczona dla blogów mniejszej liczby obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby. Informujesz autora lub autorkę oraz zadajesz im 11 pytań. Nie można nominować bloga, który cię nominował."

1. Co cię zmotywowało do napisania opowieści/bloga?
Te opowiadanie, a raczej jego początek był nieco wzorowany na moich przeżyciach. Napisałam to, ponieważ byłam zła, a nawet bardzo. Inne opowiadanie to po prostu pomysły na coś nowego i świeżego(dla mnie). Każde jest w jakimś sensie inne.

2. Jaka piosenka kojarzy ci się z twoim blogiem?
Sama nie wiem. Może to być Papa Roach - Scars czy Hands like Houses - Oceandust.
Jak najbardziej musi to być piosenka o tym, że trzeba ruszyć na przód i się nie poddać, a czasami trzeba być upartym  i egoistycznym. Moim zdaniem także pasuje tutaj piosenka z Bring me the Horizon - Throne, ale każdemu może się to kojarzyć z ich osobistą piosenką. Jestem ciekawa jaka piosenka kojarzy się wam z tym opowiadaniem?

3. Dlaczego postanowiłaś pisać o tych postaciach (fanfiction)?
Mimo, iż nie piszę fanfiction napiszę odpowiedź. Chciałam napisać czy może opisać sama nie wiem jak zacząć to zdanie, no więc chcę wykreować postacie, których nie ma w moim otoczeniu.

4. Ulubiony typ muzyki? (Tytuły)
Lubię Rock, Jazz, ogółem coś z mocniejszą nutą i przekazaniem. Nie mogę ścierpieć rapu czy tam hip hopu czort wie jak to się zwie jedno i to samo dla mnie ogółem nie lubię remixów.

5. Jesteś introwerktykiem czy introwertykiem?
Szczerze? To sama nie wiem zależy o co chodzi. Ogółem to nie cierpię ludzi, ale ich kocham nie jest mi ich szkoda po katastrofach twierdzę, że im nas mniej tym lepiej dla ziemi. Pracuję dorywczo w Burger Kingu, wiecie każdemu własne pieniądze się przydadzą, no i wtedy muszę być w jakimś sensie otwarta do ludzi. Jestem szalona i zdanie obcych mi ludzi mam głęboko gdzieś po prostu lubię być sobą i ciężko mnie zawstydzić. Tyle.

6. Jaki był/jest twój ulubiony przedmiot szkolnny?
Chyba jest nim Chemia w sumie to także Biologia. Uwielbiam takie przedmioty przyrodnicze itd. Miałam nawet praktyki w tym kierunku chemia+biologia było super.

7. Skąd wziął się ten pomysł na nick?
Pomysł wziął się stąd, że nie lubię śniegu, ale sama jestem w jakimś sensie zimna, a uwielbiam gwiazdy ze śniegu. Yuki - śniej Boshi - gwiazda. Jakoś tak wyszło.

8. Wolisz pracować przy komputerze czy laptopie?
Wolę pracować przy laptopie jako, iż nie mam już komputera.

9. Ulubiona pogoda?
Uwielbiam kiedy jest ciepło, ale nie wiadomo jak gorąco, gdy świeci słońce mówiąc nam, że zawsze można mieć jakąś nadzieję. Lubię także deszcz, ale on sprawia, że jestem raczej smutna i jak tak po prostu nie mam parasolki mam ochotę płakać.

10. Lubisz czytać książki? Jak tak, to jaki typ najbardziej?
Książki ogółem uwielbiam wszystkie co przyciągnął moją uwagę swoim opisem. Jeśli nie mogę się na nią zdecydować czytam jakiś fragment ze środka. Najczęściej czytam: romanse, dramaty, fantazy.

11. Lubisz fraszki?
Fraszki nie są czymś dla mnie tak szczerze. Siedzę z nosem w książkach czy na wattpadzie i dodaktowo pracuję i oglądam anime. Nie zawsze mam na coś czas co trochę mnie irytuje i ni wiem jak to ze sobą pogodzić.

Nominuję:
Katarzynę Anonim  za Escape in your arms
Nie czytam za często na blogerze, więc nie mam kogo nominować.

Pytania:
1. W co nie wierzysz?
2. Skąd wziął się pomysł na twoje opowiadanie?
3. Ulubiony typ muzyki i zespoły?
4. Ulubiona kategoria książek i filmów? (wymień parę tytułów)
5. Twoje ulubione jedzenie? (Ludzie nie wińcie mnie kocham żarcie, a napis na moich drzwiach o tym dowodzi)
6. Lubisz siebie taką jaka jesteś?
7. Czego się boisz?
8. Śpisz twardym czy płytkin snem?
9. Wymarzony zawód?
10. W ilu językach mówisz?
11. W jakich państwach byłaś i co ci się w nich podobało?

poniedziałek, 3 października 2016

2 OneShot Kafejka

Wybiła piętnasta, a ja dopiero teraz stoję przed szafą w ręczniku zastanawiając się co ubrać. Postępów w tym kierunku nie ma żadnych jako, iż stoję tak już chyba z pół godziny, jednak jeśli ma to być kafejka retro to już powoli zaczyna mi się tworzyć zarys pomysłu. Wyciągam różową pastelową suknie z czarnymi dodatkami jak jakaś przepleciona wstążka, malutkie gwiazdki na biuście. Wciskam się w tą kieckę i buty do kompletu, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Powinnam otworzyć? Co jeśli to nie Caspar? Mimo wszystko trzymam przód sukienki, jako iż nie zdążyłam zawiązać gorsetu i kroczę odważnie w stronę tych ciemnych od środka drzwi, które czasami mnie przerażają. Przed ich otworzeniem patrzę najpierw przez wizjer upewniając się czy to na pewno osoba, której oczekuję. Przede mną stoi Caspar w czarnym fraku i różową pastelową chusteczką w kieszonce. To jakaś telepatia? Przejrzał mnie w jakiś sposób? Nawet sama nie wiedziałam co ubiorę, a on zdążył to wywnioskować. Już wyciągnął rękę by roztrzepać moje włosy, ale zatrzymuję go ruchem mojej własnej wolnej dłoni.
- Nawet się nie waż - mówię mu. - Wiem, że już nie mogłeś się doczekać, żeby się ze mną przywitać, ale włosów roztrzepywać mi nie musisz - łapie mnie za rękę, która nadal wisi w powietrzu, obraca mnie do siebie tyłem, a moje serce zabiło raz i szybko w niepokoju. Mimo wszystko, co jeśli do czegoś dojdzie? Zabiera mi sznurki, ściska je jeszcze i zawiązuje. - Dzięki - nabieram powietrze do płuc sprawdzając czy nie jest za ciasno, ale jest jak na mój gust idealnie.
- Witam - mówi wreszcie, a ja się zastanawiam czemu wcześniej się nie przywitaliśmy?
- Hej - odpowiadam cicho przeciągając e. - Powinnam związać włosy czy zostawić rozpuszczone?
- Jest idealnie, idziemy. - No i tak oto wyciągnął mnie z domu pozwalając tylko chwycić klucze.
W drodze do tej kafejki ludzie prosili nas o zdjęcia, co tylko uświadomiło mi jak dobry musiał być efekt naszych starań. Nie powiem, że mnie to nie uszczęśliwiło, bo bym wtedy skłamała. Nie lubię uwagi dużej ilości ludzi, jako że ich nie potrzebuję w swoim życiu, ale było to miłe okazanie, że nasze starania nie poszły na marne. Dobrze, że prócz kluczy zdążyłam chwycić kapelusz do kompletu.
- Jak myślisz będziemy mogli zrobić mnóstwo zdjęć? - pytam już w takim stopniu podekscytowana, że zapominam o swoich lękach. Trzymając go tak pod ramię mogę stawić czoła prawie wszystkiemu.
- Jeśli chcesz możemy wynająć jakiegoś fotografa na godzinę - proponuje.
- Naprawdę?! Zgodzę się na taki układ, ale płacę za połowę i tylko wtedy, gdy nie zrobię nam chociaż jednego zdjęcia tam na miejscu - kiwa głową, że się ze mną zgadza.
- Jakby było więcej słońca mogłabyś użyć parasolki.
- Nie mam nawet przez ciebie rękawiczek - zauważam.
- Chcesz moje?
- Wolałabym swoje. Damskie, z czarnej koronki. Ty raczej takich nie nosisz - zauważam.
- Dobrze, że się nie wypudrowałaś.
- I vice versa, dobrze, że nie nałożyłeś jakiejś peruki zamiast pudru na włosy.
- Musiałem je za to związać wstążką! W dodatku różową dopasowaną pod kolor sukienki i chusteczki.
- Och krzywda ci się stała! - nabijam się troszkę z niego.
- A żebyś wiedziała! - nadymał obrażony policzki.
- Hahahaha, nie przesadzasz trochę?
- Nie. Spójrz prawie doszliśmy! - Dopiero teraz zauważam jak bardzo i on jest podekscytowany. Dziwne, że przedtem nie rzuciło mi się to w oczy, pewnie moja ekscytacja tą małą wycieczką zaćmiła moje spostrzeganie. - Cieszę się, że coraz częściej się śmiechasz. - Nie spojrzał na mnie kiedy to mówił jakby było mu to obojętne i w jakimś sensie zabolało mnie to. Czemu na mnie nie spojrzał? Mimo wszystko uśmiecham się szeroko, ponieważ wiem, że to dobry znak.
Kobieta przed lokalem ubrana jako pirat wita nas entuzjastycznie, ciesząc się faktem, że ktoś pierwszy raz przyszedł do nich przebrany. Zaprasza nas do środka krzycząc by przynieśli jej aparat czy zawołali fotografa jak im wygodniej. Podekscytowana mówi nam, że karze namalować nasz portret i powiesić go tak by każdy go widział. Daję się ponieść miłej atmosferze.
- Nie przesadza pani trochę - pytam zawstydzona. Pewnie wyglądam jak jakiś pomidor.
- Skądże, ani trochę! Wyglądacie ze sobą po prostu niesamowicie! I te dobrane kolory! Pewnie długo wybieraliście. Te wstążki i wzorki! - I ona po prostu rozgadała się bardziej od Caspar’a. Nie wiedziałam, że da się więcej od niego rozmawiać.
- Koloru razem nie dobieraliśmy - przerywam jej, gdy już zaczęła trajkotać o butach.
- Nie?
- Nie, Caspar - pokazuję go ręką - dobrał kolor chusteczki i całej reszty - macham ręką w górę i dół. - Nawet mu nie powiedziałam co ubieram.
- Naprawdę? Niesamowita z was para! - rumienię się słysząc jej słowa. - Chodźcie pokażę wam gdzie możecie usiąść, rozgadałam się strasznie. Przepraszam.
Pomieszczenie jest nieco schowane w półmroku i wygląda na karczmę. Ciemność, która tutaj panowała sprawiła, iż złapałam Caspar’a za rękę, a on delikatnie uścisnął mnie za rękę chcąc dodać mi otuchy. Czuję się jak panienka z dobrego domu pomiędzy barbarzyńcami. Chociaż nie jestem pewna czy to dobrze określiłam.
Caspar zamówił do picia piwo, a ja herbatę z białej róży i czymś tam jeszcze. Spytaliśmy kelnerki co poleca do zjedzenia i wybraliśmy coś do dobrze brzmiało z nazwy, ale niekoniecznie takie było ze smaku.
Najciekawszą rzeczą było przedstawienie, które było wystawione, za które z chęcią dałam im parę groszy.
- Zbieramy się już? - Caspar patrzy na mnie błagalnie, a ja nie mogę mu zaprzeczyć.
- Jasne chodźmy - wstaję ociężale. Moje nogi mnie zabijają, czy ktoś zamieni się ze mną stopami?
Wychodzę z ulotką w ręku, gdzie piszę jakie motywy są zaplanowane na ten rok i pisze dokładnie jaką dokładnie wystawiają sztukę. Gdy już jesteśmy na dworze, przylegam do ramienia Caspar’a jak druga skóra. Kierujemy się do mojego bloku z nadzieją, że droga będzie trwała wieczność. Czas z nim spędzony mimo wszystko wydaje mi się za krótki.

***
Dzisiaj dodaję kolejny rozdział, ponieważ nie jestem pewna, kiedy będę mogła dodać kolejny. Jednak praktyki to piekło jeśli chodzi o robotę papierkową, która z tym przychodzi.
Cieszę się, że niektórym osobom podobają się rozdziały dodatkowe. Pozdrawiam was cieplutko.  

sobota, 1 października 2016

1 OneShot Filmy

Wstałam dzisiaj rano z kurami wiedząc, że nie ma sensu kisić się w łóżku. Do teraz, patrzę na zegar, który odpowiada mi, że jest parę minut po czternastej, a ja już zdążyłam posprzątać całą kuchnie i łazienkę razem z szafkami i całą resztą. Właśnie chcę się brać za sprzątanie salonu, gdy mój telefon nabiera życia ogłaszając, że dzwoni Caspar. Odbieram dopiero po refrenie.
- Hej! - nie daje mi nawet odpowiedzieć. - Właśnie do ciebie idę z całą masą słodyczy, lodów i jedzonka. Znalazłem jakąś azjatycką knajpkę i wziąłem jakiś makaron z kurczakiem, sajgonki wegetariańskie i coś tam jeszcze. Otwórz mi drzwi.
Wchodząc na górę nadal nawija jak katarynka, dochodząc do drzwi, które już zdążyłam otworzyć się rozłączył i gadał dalej, a ja wybucham śmiechem rozbawiona naszą rozmową na "długą" odległość.
nawet jakąś część z Barbie! Możemy też obejrzeć jakąś kreskówkę jeśli wolisz?

- Wchodź szybko - zamykam za nim drzwi - połóż siatki na stół za chwilę je rozpakuję.
Po wykonaniu mojej prośby przygląda mi się, aha wiem co widzi. Bladą jak śmierć dziewczynę z czarnymi sińcami pod oczami i przekrwionymi oczami ze zmęczenia ubraną w rozciągniętą bluzę i tak za dużą o jakieś dwa trzy rozmiary i krótkie spodenki. Kaptur oczywiście mam na głowie, chowając burzę roztrzepanych loków. Patrzę na swoje stopy, na których mam podkolanówki. Nawet nie wiem kiedy ubrałam się w te wszystkie pastele.
- Kira, spójrz na mnie. - Nie reaguję. Łapie mnie delikatnie za podbródek dwoma palcami i powoli podnosi moją głowę bym spojrzała mu w oczy, a ja niemal w nich tonę gdy w nie patrzę. - Kiedy ostatni raz spałaś?
- Nie wiem. - Mój zachrypnięty głos mnie dziwi,dopiero teraz czuje niesamowitą suchość w przełyku. Kiedy ostatni raz coś piłam? Ah sama nie wiem. Puszcza mój podbródek.
- Nie chcesz się z tym zgłosić do jakiegoś specjalisty? - kiwam głową na boki oznajmiając, że nie. W jakim sensie wstydzę się tego zdarzenia. - No dobrze. Usiądź na sofie, ja wszystko przygotuję.
Zrobiłam tak jak chciał, usiadłam na kanapie, objęłam nogi rękoma i spojrzałam przed siebie na duży telewizor. Chowam twarz opierając czoło o kolana. Nie chcę patrzeć na ten ciemny ekran, który może mi przypomnieć tą ciemną szatnię. Serce wali mi jak młot pneumatyczny. Zatracam się w wspomnieniu, którego pamiętać nie chcę. Opadam ba bok by jeszcze poczuć, że jestem tu: leżę w salonie; a nie w tej ciemności, gdzie jego ręce są na mnie. Jednak nic nie czuję.
- Kiiiiira~ Wstaaawaj! - Caspar potrząsa mną w przód i w tył trzymając za ramiona. - Nie, nie odchodź! - Teraz musiałam się zaśmiać. Nie wiem jak on to robi, iż za każdym razem pojawia się w momentach, w których go potrzebuję. - Co cię tak bawi hmmm? - patrzy na mnie całkiem poważnie, ale wiem, że udaje.
- Ty oczywiście - mój głos w ogóle nie pasuje do mojego obecnego stanu krótkiej radości.
Caspar zachowuje się czasami jak mały dzieciak. W takich chwilach potrafi być tak niewinny i radosny, że aż mu zazdroszczę, jednak jego humor często mnie zaraża. Siadam normalnie, a Caspar lekko mnie popycha w bok chcąc się ze mną trochę podrażnić.
- Co włączamy najpierw? - pyta mnie po tym jak zaczął macać mój policzek, żeby wywołać u mnie jakąkolwiek reakcję.
- Czekaj! Jakie masz filmy?
- Oczywiście, że mam wszystkie części Disneya o księżniczkach! To co włączamy najpierw? O mam
I jak tu się nie cieszyć? Takie chwile są dla mnie najważniejsze. Po prostu spędzanie z nim czasu to wszystko czego potrzebuję do szczęścia. Niesamowite jak człowiek szybko potrafi się do czegoś przyzwyczaić.
- Obejrzymy Barbie i dziadek do orzechów? - wybieram pierwsze na chybił trafił bajkę jaka przyszła mi do myśli. Nawet nie wiem czy to z Disneya. Szczerze mówiąc nie interesuje mnie to jakoś bardzo.
Caspar, zadowolony włącza wszystko i kiedy już się zaczyna podaje mi miskę z makaron i pałeczkami. Zaczynam jeść i stwierdzam fakt oczywisty, że kocham ten makaron. Caspar się wygłupia, a ja mu cykam fotki, po jakimś czasie dołączam się do zabawy i razem robimy sobie jakieś głupie zdjęcia. Przy którejś z kolei bajce zjedliśmy większą połowę słodyczy.
- Teraz czas na komedie. - Żeby nadać temu odpowiedni klimat rozkłada ręce na boki, odchyla głowę go tyłu i zaczyna głupio chichotać. Klepię go w tył głowy. - Obejrzeliśmy właśnie tyyyle “horrorów” teraz czas na komedię, prawda? - robi oczy kotka ze Shreka. Rozbawiona rzucam w niego papierkami po cukierkach. - Tak się bawić nie będziemy - ciągnąc mnie za nogi położył mnie pod siebie i zaczął łaskotać unieruchamiając mnie przy okazji. Rzucam się pod nim jak jakiś psychopata i śmieję się jak hiena.
- Nieeee - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić - proszę hahaha stoooop! - Nie wysłuchał żadnej mojej prośby czy błagania. Dopiero, gdy nie mogłam oddychać przez ten cały śmiech zaprzestał, a ja mimo iż przestał nadal śmieję się jak jakaś głupia.
- No i o to chodziło - patrzę na niego zdezorientowana.
- O co?
- Żeby cię rozweselić. - Kiedy to mówi dotyka palcem mojego policzka. - Cieszę się, że zadziałało - uśmiecha się w moją stronę tak słooodko. Okeeeej to było dziwne. - Co robimy jutro?
- Hmmm, nie wiem. Może pójdziemy do tej kafejki, gdzie trzeba się ubrać w jakieś ciuchy retro.
- Jestem za! - podnosi rękę do góry i zaczyna nią machać w boki i dziwnie ruszać palcami. Patrzy na zegarek, podnosi brwi do góry i przygląda mi się ze smutnym wzrokiem. - Muszę już zmykać - wstaje w pośpiechu po tym jak pogłaskał mnie delikatnie po policzku, ubiera buty, kurtkę i szalik. Wraca do mnie szybko prawie w biegu, całuje w czoło i już go nie ma.
Sprzątam do 3 rano, nie mogę zasnąć. To naprawdę fajne uczucie polecam każdemu. Patrzę na ciemny sufit i stwierdzam, że muszę coś na nim zmienić. Jest za ciemno. Zapalam lampkę i dopiero wtedy czuję, że się mogę rozluźnić. Przed zaśnięciem widzę przed sobą obraz gwiazd.
Maluję kolejny makabryczny obraz jednak ten jeden przedstawia gwałt na Lukrecji ze mną w roli głównej. Zaciskam oczy i pochłania mnie ciemność.

***

Mam nadzieję, że rozdział dodatkowy przypadnie komuś do gustu. To coś co napisałam szybko i przez jakiś czas czekało na opublikowanie. Uważam, że to dobry moment żebyście wiedzieli mniej więcej co razem robili, żeby tak się w sobie zatracić. Mam zamiar napisać jeszcze z 2 takie rozdziały, ale jeszcze zobaczę co zrobię z tym fantem. Do następnego rozdziału. Pozdrawiam was wszystkich cieplutko i dziękuję  CanisPL i Katarzynie Anonim. Dziewczyny zmotywowałyście mnie bardzo do pisania ciągu dalszego chociaż po tym jak dowiedziała się, że jest nauczycielem miał być koniec.