wtorek, 17 stycznia 2017

Epilog

Idę zatłoczonymi ulicami, ale to tylko moja wyobraźnia, ponieważ to moje myśli. Na deptaku jest teraz pusto, ludzie schowali się przed deszczem. Gdy patrzę w niebo, dokładnie wiem, że ta pogoda żywcem opisuje mój stan samopoczucia, a to wcale nie jest wybitne uczucie. Pół roku temu dałam się namówić ojcu, żeby się z powrotem przeprowadzić do domu. Dopiero wtedy zrozumiałam, że odsunęłam się od rodziny, a moja siostra nie mogąc sobie poradzić z problemami, zaczęła pić i imprezować, a nawet nadużywać innych niekoniecznie dozwolonych używek. Zamieniła to w swoje nowe życie, ja zrobiłam to samo z rysowaniem, malowaniem i tworzeniem czegokolwiek co wpadło mi w ręce. Wszystkie potwory, które zdążyłam narysować, są ludźmi, po prostu tak ich w tamtym momencie widziałam i dużo się w tej sprawie nie zmieniło. Bo wszyscy jesteśmy potworami anioły, to rzadkie przypadki. Patrzę na czerwony zegarek na ręku i stwierdzam rzecz oczywistą, będę pół godziny za szybko, a to jedyny zegarek chodzący według czasu. Na światłach widzę Sarę, a moje serce podskakuje radośnie, to jedyna osoba, z którą jako tako utrzymuję kontakt. Witam się z nią, wymieniając się uściskiem, który za każdym razem podnosi mnie na duchu. 
- Hej, jak tam? - odzywam się pierwsza. 
- Hej, a jakoś leci. Luke ostatnio strasznie dziwnie się zachowuje — macham ręką i śmieję się jak jakaś idiotka. 
- Dobrze wiesz, że on przeżywa swoje humory, jak baba w ciąży — śmieje się na moje porównanie jego zmian nastroju. - Za każdym razem jestem pod wrażeniem, jak udało ci się go usidlić — wzrusza ramionami, jakby to wcale nie było ważne. Co się dziwić skoro chłopacy lgną do niej jak pszczoły do miodu? 
- Wejdziemy do piekarni po jakąś bułkę? 
- Chodź mam ochotę na gorącą czekoladę — śmieje się radośnie. Może nawet znajdzie się biała. Mijamy różne sklepy, a ja patrzę w witryny. Dwie dziewczyny składają ubrania i śmieją się z jakiegoś żartu. Zawiedziona kobieta nieudanym biznesem rozgląda się po pustych ulicach, szukając klientów. Ktoś inny po prostu cieszy się kręcącym się biznesem. 
Patrzę na Sarę i widzę tylko bardzo ładną dziewczynę, która jest przemądrzała, ale mimo to nadal czegoś jej brakuje. Jasna cera, ciemne z natury włosy i niebieskie oczy. Można nawet rzec, że jest piękna, a płeć przeciwną przyciąga jak magnes. Dziwne to nie jest, że wpadła w oko Luke’owi. Od razu przypomina mi się Caspar. Moje serce zabiło boleśnie, a ja czuję się jakbym była w klatce, z której chcę wyjść, ale nie mogę. Nie raz wyobrażałam sobie moje ponowne spotkanie z Caspa’em, ale to byłoby bardzo dziwne. On mnie nie pamięta. Patrzę na swoje stopy, nie będąc w stanie spojrzeć na czyjąkolwiek twarz. W oczach zbierają mi się łzy, którym nie daję spłynąć. Wiatr zawiał mocniej, wyrwał mi z ręki parasolkę. Sara idzie dalej i mówi chyba do mnie, ale mnie nie ma obok niej, więc pewnie się zagadała i zapatrzyła. Spoglądam w niebo, obracam się o trzysta sześćdziesiąt stopni i na kogoś wpadam. Jestem tak mokra, że nikt by nie rozpoznał nawet czy to moje łzy, a może deszcz? Mężczyzna, rozpoznaję po budowie i wydaje się taki znajomy. 
- Kira — jego głos się łamie, a ja spadam znowu.
- Caspar. - Mój głos jest szorstki przez chrypkę, ale ma w sobie tyle ciepła, że przytula mnie do siebie mocniej. 
- Kiedy sobie wszystko przypomniałem nie, wiedziałem co ze sobą zrobić. Chodziłem z jednego miejsca na drugie. Brakowało mi ciebie jak powietrza i nic z tym, zrobić nie mogłem. Tęskniłem za tobą tak bardzo, że wróciłem do twojego mieszkania. Przeżyłem prawie atak paniki, gdy się dowiedziałem, że już cię tam nie ma. Był to dla mnie jeden z najgorszych ciosów. Mieszkanie jednak nadal było na twoje imię kupione. Nie wiedziałem, co się dzieje, poczułem się tak, jakby czas ruszył dalej, a ja stanąłem w przeszłości. Chciałem cię znaleźć Luke mi, to odradził. Naprawiłaś swoje rodzinne sprawy, a ja byłem tak dumny, jak nigdy — patrzy mi głęboko w oczy, a ja pękam. 
- Gdy jeszcze wszystko pamiętałeś byłeś dla mnie wszystkim. Piękną tajemnicą, która miała zostać w ukryciu. Moją odskocznią od tej szarej rzeczywistości, która mnie przerażała mimo tych wszystkich pięknych otaczających mnie barw. Nigdy nie chciałam cię zostawiać w ślepym zaułku, lecz zapomniałeś o mnie, a ja chciałam ci dać czystą kartę. 
Naprawić stan, w którym była moja rodzina, był dla mnie bardzo ważny, gdy się dowiedziałam o ciąży swojej siostry. Wszystko wróciło do normy, ale ciebie nie było przy mnie, a to tak cholernie bolało. Jakby jutro miał być koniec świata, a ja stchórzyłam, nie robiąc tego, co chciałam — zaczynam płakać, a on odsuwa się do mnie. 
Żaden facet nie lubi, kiedy jakaś dziewczyna płacze wtedy, tchórzą. Patrzę Caspar’owi w oczy z wyrzutem i poczuciem winy, a oczy szczypią mnie jak nigdy. Przytula mnie tak, jak zwykł to robić. Uścisk jest siły, ale mimo to jego ramiona drżą i wszystko przemawia o tym, jak bardzo boi się mnie puścić. Strach, że nagle zniknę, prześladuje go, tak jak mnie, że to tylko sen za chwilę się obudzę i wszystko wróci do opadania coraz niżej. Jego zapach przedostaje się do moich nozdrzy, a ja nadal jestem otępiała. Nie wiem, co się dzieje. Ten strach nigdy nie zniknie, ale do niego przywyknę. 
- Czy zostałabyś ze mną?
°°°°°° 
Dedykuję rozdział wszystkim czytelnikom i ogłaszam, że to koniec. Ciąg dalszy się nie pojawi. Czy skończyła się ta historia szczęśliwie możecie sami wybrać. Mam nadzieję, że to opowiadanie się komuś spodobało.