piątek, 26 sierpnia 2016

Co się stało?

Słysząc dzwoniący telefon poderwałam się z posłania. Spojrzałam na zegarek i aż przeklęłam. Była już 8, a moje zajęcia aktorstwa właśnie się zaczęły. Szybko zerwałam się z łóżka, zaplątałam w kołdrę i zaliczyłam piękną glebę. Nie zważając na ból głowy pobiegłam do łazienki z ciuchami w ręku. Kiedy już wybiegałam z tostem w buzi, torbą i szkicownikiem zaczęłam przeklinać samą siebie za ubiór jaki wybrałam na dzisiaj.  
Klnąc jak szewc wbiegłam po 30 minutach do uczelni. Korytarze były puste, więc widząc już najgorsze scenariusze wbiegłam do pustej sali. Rozejrzałam się zdezorientowana po pomieszczeniu, a na zegarku który przyuważyłam była 7.32. Zabiję tego idiotę normalnie wysadzę go. Po chwili zaczęłam brać głębokie wdechy, żeby się uspokoić.
Właśnie sobie uświadomiłam, że nie pamiętam, kiedy byłam na kogoś zła.
Na moją twarz wpłyną uśmiech, jednak tak szybko jak się pojawił tak szybko zszedł. Nie mogę się do niego przywiązać. Powinnam zapomnieć o nim i nie myśleć nad przeszłością. Ludzie potrafią tylko ranić siebie nawzajem. Zaniosłam torbę do szatni. Cała moja szafka była oblepiona kondonami. Moje oczy napełniły się łzami. Kto to zrobił? Zaczęłam się zastanawiać. Drzwi do szatni trzasnęły, a ja niespokojnie drgnęłam i spojrzałam w tamtą stronę. Stał tam jakiś pryszczaty chłopak w okularach. Patrzył na mnie tak jakoś dziwnie. Oblizał usta, a mnie przeszły okropne dreszcze po plecach, oblał mnie zimny pot, a moje serce zaczęło bić jak szalone.
- Witam Kira. - przywitał się ze mną. - Dawno się nie widzieliśmy. - mruknął i znwou oblizał usta.
Ręce zaczęły mi się trząść. Nie wiedziałam co zrobić. Chwyciłam telefon gdzie miałam zapisanego tylko Marcusa i… Caspara. Wykręciłam do niego numer i o dziwo odebrał szybko.
- Pomóż mi. Jestem w szatni dziewczyn w klasie przeznaczonej dla zajęć aktorskich. - Powiedziałam to tak szybko, iż myślałam, że zaraz zabraknie mi tlenu.
Okularnik zaczął się do mnie zbliżać, a ja mimowolnie zaczęłam się cofać. Niby uczyłam się samoobrony i nie tylko, ale nie potrafiłabym nawet uderzyć czy zgnieść muchy. Szkoda mi było każdego stworzenia i nie kryłam się z tym.
Teraz sama czułam się jak mucha w sieci pająka która zaraz zostanie zjedzona, a jej szczątki wyschnął i zostaną.
Podszedł do mnie uśmiechając się szyderczo. W końcu byłam tylko jego zwierzyną, a on był myśliwym. Ręce trzęsły mi się strasznie. Co się ze mną dzieje? Normalnie gdybym była w takiej sytuacji od razu bym tą osobę znokautowała myśląc o swoim bezpieczeństwie.
Nie zdążyłam nic zrobić kiedy on się na mnie rzucił. Chcąc uskoczyć trafiłam na szafkę, boleśnie wbijając się w nią ramieniem. Bezśliność zaczęła mnie męczyć. Co zrobię, jeśli mnie zgwałci? Jak ja to przeżyję? Znowu pesymistyczne myśli wlały się w mój umysł jak świadomość, iż mogę zostać zgwałcona, a Caspar może nie zdążyć mi pomóc. Chłopak złapał mnie za ramiona i jakimś cudem związał.
Po moich policzkach zaczęły ściekać świeże strużki łez.
Zaczęłam się szarpać i krzyczeć, przez co dostałam w twarz. Policzek zaczął mnie strasznie boleć, ale to nie bolało tak jak to, co teraz się działo.
- Masz się zamknąć. Może będę wtedy delikatny jak będziesz cicho.
Zakneblował mi usta jakąś szmatą i kiedy już miałam wypchnąć ją z jamy ustnej zakleił mi usta taśmą. Wiłam się i szarpałam, za co dostałam w drugi policzek.
Powoli zaczął rozwiązywać mi gorset, zaczęłam wierzgać nogami. Kiedy kopnęłam go w brzuch i zaczęłam odczołgiwać się pod drzwi złapał mnie za włosy i brutalnie rzucił o grzejnik.
Nie zemdlałam, po prostu uderzenie w tył głowy było tak mocne, że nie myślałam już racjonalnie i nie miałam siły na nic.
Kiedy zostałam w samej bieliźnie, wróciła moja zagubiona świadomość.
Napastnik zdarł ze mnie stanik i zaczął ssać moje sutki na zmianę. Próbowałam się wyrywać czy go kopnąć, ale usiadł mi na nogach, a ręce miałam związane z tyłu. Kiedy już miał wsadzić swojego członka, drzwi zostały przez kogoś wyważone, a w pozostałości po nich stanął niebieskooki. Załkałam i skuliłam się kiedy oderwał ode mnie okularnika. Cała drżałam. Chciałam zostać sama i po prostu leżeć i nic nie robić. Caspar zdążył nałożyć na mnie jego czarną koszulę która była o dwa rozmiary jak nie o 3 za duża, a do pomieszczenia wbiegł nauczyciel. Nie zamierzałam nic zgłaszać, a namawiano mnie do tego. Do niczego nie doszło i powinni się uspokoić. Zwolnili mnie i Caspar’a z lekcji, nie wiem czy wiedzieli, że się od niego nie odkleję jako, iż to moje jedyne wsparcie czy po prostu nie chcieli bym zrobiła sobie coś złego. Nie byłabym wstanie sobie coś zrobić. To, by było wbrew mnie samej, zamiast tego chciałam się w coś ubrać, ale nie miałam bielizny. Wystarczyło, że usłyszałam; czyjś kaszel, szuranie butami lub męski głos, a drżałam jakby ktoś zaraz miał mnie skrzywdzić. Ciemnowłosy próbował mnie uspokoić, ale nic nie pomagało.
W końcu udało mu się wyswobodzić z moich ramion. Wiedziałam, że się mu narzucam, ale nie miałam komu się wygadać bądź wypłakać. Kiedy mnie puścił skuliłam się już ubrana w to, co mi zostało i kiedy objęłam rękoma nogi schowałam w nich głowę. Zaczęłam szlochać.
Po paru minutach zdałam sobie sprawę z tego jak samotna jestem. Kiedy już myślałam, że Caspar najzwyklej na świecie sobie poszedł on usiadł koło mnie, położył mi rękę na plecach.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować to, po prostu mi to powiedz. Zawsze jestem do twojej dyspozycji.
Uniosłam lekko głowę i spojrzałam mu tak głęboko w oczy, że, aż odwrócił wzrok zakłopotany.
- Wiem, że jestem Ci obcy, ale zawsze możemy się lepiej poznać. - mruknął nie patrząc na mnie.
- Więc… Poznajmy się - powiedziałam swoim zachrypniętym głosem.
- Najpierw powinnaś się przebrać.
- Pojedziesz ze mną do mnie? Muszę się odświeżyć i… - głos mi się załamał.
Nie mogłam dokończyć, czułam jak robi mi się gula w gardle, miałam takie uczucie jakby wciąż rosła i tylko czekała, aż zacznę płakać, ale nie wyrzuciłam z siebie niczego. Nie pozwoliłam łzom wypłynąć, a zebrały mi się już w kącikach oczu.
Wstałam posoli z ławki na której siedziałam i ruszyłam w stronę jak mi się wydawało metra.
- Kira, metro jest w drugą stronę.
- Wiedziałam. - powiedziałam przekonująco.
- A mi się wydaje, że jednak nie.
Zaczął mnie drażnić, ale nie dam mu tej satysfakcji.
- Może po prostu się zamyśliłam? - zapytałam jego, ale chyba chodziło mi o samą siebie.
- Niech Ci będzie. Tym razem Ci odpuszczę. - Jak jakiś mały dzieciak pokazał mi język, a ja  się zaśmiałam i powtórzyłam gest.
Ludzie jakoś dziwnie się na nas patrzyli, ale nie obchodziło mnie to. Ważne było to, iż zapomnę o dzisiejszym wydarzeniu. Przynajmniej tak sobie to wszystko tłumaczyłam.
Gdy byłam już w swoim przytulnym mieszkaniu, pozwoliłam żeby mój gość się rozgościł i zrobiłam mu czarną herbatę.
Sama wybrałam z szafy czarne rurki, czerwoną bluzkę z wzrokami i czarny sweter, który był o jeden rozmiar za duży. Wzięłam bieliznę i już zniknęłam za drzwiami łazienki. Kiedy wyszłam odświeżona z mokrymi włosami Caspar, siedział podpierając brodę na rękach i zastanawiał się nad czymś.
- To moja wina. - szepnął. - Gdybym Ci nie przestawił zegarka wszystko byłoby w porządku. - ciągnął po krótkiej przerwie.
Położyłam mu rękę na ramieniu i usiadłam koło niego.
- Kto wie, czy nie zrobiłby tego gdybym spóźniła się na zajęcia. Może zaczaiłby się w szatni. - pokręciłam przecząco głową. - Gdybym do ciebie od razu nie zadzwoniła… To leżałabym tam… - niedokończyłam już myśli.
Nie mogłam o tym myśleć, czułam się zbrukana pomimo tego, iż do niczego nie doszło. Czułam się brudna. Kiedy zobaczyłam swoją czerwoną rękę po tym jak tarłam ją gąbką ściągnęłam rękaw, żeby nie zauważył mojej zaczerwienionej skóry. Moje próby poszły na marne ponieważ odsunął się ode mnie delikatnie. Podwinął rękawy mojego grubego swetra i aż nabrał powietrza do płuc. Na moich dłoniach, rękach były czerwone ślady i nie tylko z niektórych ran ciekła krew. W momencie kiedy spojrzał mi w oczy spuściłam wzrok.
- Nadal czuję jego wstrętny dotyk. - przyznałam ciężko przez zaciśnięte gardło.
Złapał mnie za tył głowy i przyciągnął do swojego torsu, na początku siedziałam nieruchomo nie wiedząc co robić, ale po chwili gdy mnie objął odwzajemniłam uścisk i rozpłakałam się na dobre wyrzucając wszystkie swoje dzisiejsze przeżycia.
- Miałem się dzisiaj spotkać z kumplem, pójdziesz ze mną? - zapytał troskliwie kiedy moczyłam mu koszulkę.
Nie będąc w stanie wydusić chociaż cichej odpowiedzi kiwnęłam tylko głową na tak.
- Więc powoli się ogarnij.
Oderwałam się powoli od jego koszuli która, aż się do mnie przykleiła.
- Przepraszam, że zmoczyłam ci koszule. - powiedziałam smętnie.
- To nic. Lekko się przykleiła i zrobiła zimna, ale się jakoś obejdzie.
Zaczęliśmy się śmiać. Opatrzył mi ręce tak dokładnie, iż myślałam, że zrobił to profesjonalny lekarz. Po paru minutach byliśmy już ubrani w kurtki i buty. Wzięłam po drodze do drzwi klucze do domu i wyszliśmy na chłodny wiatr który nie był taki zimny jak w innych krajach, co mnie bardzo cieszyło, ale i tak było mi zimno.
- Nie cierpię zimna - mruknęłam cicho.
- Ja też nie - odpowiedział mi Caspar.
W jakiejś uliczce spotkaliśmy jego przyjaciela.
- Cze Caspar!
Schowałam się za plecy czarnowłosego chłopaka i nawet za jego namowami nie chciałam stanąć koło niego. Chłopak chciał mi podać rękę, a ja nieświadomie się cofnęłam. Jasnooki chciał zatrzymać przyjaciela, ale nie udało mu się i już do mnie podchodził z dziwnym uśmiechem na ustach.
- Ej stary daj jej spokój - powiedział lekko wkurzony brunet.
- O co ci chodzi? - zapytał jego przyjaciel. - Ja chcę ją tylko lepiej poznać - mówiąc to oblizał łakomie usta.
Dolna warga zaczęła mi drgać, a ja w nerwowym geście zaczęłam drapać dłonie. Bałam się. Nie chciałam znowu przeżywać rozrywki z rana.
- Pomóż mi Caspar - powiedziałam błagalnie.
Chłopak odciągnął ode mnie swojego przyjaciela i coś mu szepnął na ucho. Ten w geście skruchy spuścił głowę i zapatrzył się w chodnik.
- Przepraszam - szepnął. - Nazywam się Luka.
Luka był jasnym szatynem, jego brązowe włosy zwijały się w lekkie loczki, a lekko przydługa grzywka wpadała mu w jego czarne oczy, które miały lekko czerwony odcień, był dobrze zbudowany.
- Nic się nie stało. - powiedziałam beznamiętnie.
Znowu wracam do bycia nieczułą dziewczyną. Przytuliłam się do ramienia Caspara i za nic nie zamierzałam się od niego odsunąć. Gdzieś niedaleko nas ktoś kaszlnął, a ja podskoczyłam. Wszystko mnie rozpraszało. Cieszyłam się, że jest przy mnie chociaż, jedna osoba.
- Przepraszam nie przedstawiłam się. - Maniery wzięły nade mną górę. - Jestem Kira. - powiedziałam już ciszej.
- Miło mi cię poznać. - powiedział z bananem na ustach pokazując białe równe zęby.
- Mi również.
Zaczynałam mówić jak jakaś stara babcia.
- To idziemy do zatrutego kotła? - zapytałam z nadzieją.
- Jasne. - odpowiedział mi brunet.
Szliśmy zatłoczonymi uliczkami przez które przeciskali się turyści, a my we trójkę jakoś zdołaliśmy się przedrzeć przez tą dzicz.
- Co to za miejsce do którego idziemy? - dopytywał Luka.
- Zatruty kocioł to restauracja. - odpowiedział mu przyjaciel.
Zaraz potem zaczęli żartować, ale jakoś żarty tej dwójki nie potrafiły mnie dzisiaj rozśmieszyć. Zastanawiałam się, co by było gdyby Caspar wtedy mi nie pomógł. Gdyby, po protu mnie olał, tak jak każdy inny.
Nieświadomie położyłam mu głowę na ramieniu i puściłam go. Stanęłam w miejscu i czekałam, aż odejdą. Na moje nieszczęście oboje odwrócili się w moją stronę i spojrzeli na mnie zdziwieni.
Niebieskooki wyciągnął w moją stronę dłoń. Bez namysłu ją chwyciłam, ale nie myśląc długo pobiegłam w stronę Forum Romanum. Chciałam się przejść po czymś co używali niegdyś starożytni rzymianie.
Uwielbiałam podziwiać w nocy stare budowle.
- Ostatnio byłem u Sary. - mruknął szatyn.
Moje serce zabiło szybciej, czyżby znali moją byłą przyjaciółkę? Miałam taką okropną nadzieję, że nie.
- I co tam u niej? - zapytał wesoło Caspar.
- Po staremu. Razem z Karoliną urządzają imprezę. Przyjdziesz nie? - zapytał Luka.
- Nie wiem stary. Muszę się przygotować na sprawdziany. W końcu nie puszczą mnie na ferie jesienne, jeśli tak dalej pójdzie. - mrukną niezadowolony.
Jakoś tak, czułam się, jakby o mnie zapomnieli. Spuściłam głowę, ale zaraz ją wysoko podniosłam.
- Caspar, wracamy się do restauracji Marcusa? - zapytałam cicho.
- Jasne - odpowiedział mi od razu.
Teraz wiedziałam, że robił to wszystko z litości. Nienawidziłam litości. Nie potrafiłam jej zaakceptować, w końcu czułam się wtedy biedna, kiedy ktoś się na de mną litował. To nie było mi potrzebne.
- Jeśli chcesz okazać komuś litość to okaż, ją komuś innemu. - mruknęłam cicho. - Ja jej nie potrzebuję. - dopowiedziałam.
Puściłam jego rękę i odbiegłam parę kroków do przodu. Chłopaki stanęli prze de mną i wpatrywali się we mnie jakby ducha zobaczyli. Nie potrafiłam postąpić inaczej. Sama bez chłopaków skierowałam się do mojego ulubionego miejsca w całym Rzymie.
Weszłam do ciepłego pomieszczenia i uśmiechnęłam się od ucha do ucha kiedy poczułam zapach panujący w pomieszczeniu.
- Marcus! Zrób mi pizze z kurczakiem!
Wiedział, że jak do niego krzyczę po wejściu to idę do łazienki, a on potrawę postawi mi na stole i będzie na mnie czekać. Jakoś miałam ochotę na taką prawdziwą włoską pizze z grubym ciastem.
Kiedy wróciłam, przy stole siedział Caspar i Luka. Co on ode mnie chce? Nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na to głupie pytanie. Nie potrafiłam go nawet przejrzeć. Irytowało mnie to. Jego przyjaciel jest podrywaczem, uzależnionym od sexu i uwielbia duży biust. Nie cierpi ostrych potraw i ma delikatny żołądek, ale Caspara nie mogłam rozgryźć. Nawet gdyby opowiadał mi o sobie tygodniami musiałabym go poznać. Czasami wydawał się dziwny, jakby nie docierało do niego to, co ktoś do niego mówi, a i tak poprawnie odpowiada. Większość czasu o czymś myśli, ale nie pozwala siebie poznać.
Usiadłam na swoje miejsce z którego wygoniłam szatyna i pokazałam mu język jak małe dziecko. Do naszego stolika podszedł mój przyszywany wujek z mega wielką pizzą. Spojrzałam a niego zdziwiona. Ja tego nie zjem, a nie chciałam dzielić się z chłopakami najlepszą pizzą jaką jadłam.
- Wuja, a ja mówiłam o mega dużej jaką tylko tutaj robicie? - powiedziałam obrażona.
Wzruszył ramionami kiedy położył blachę z pizzą na stole.
- Niby nie, ale chłopaków też trzeba dobrze wyżywić. - mruknął.
Normalnie zaczęłam myśleć, że gorąca para to mi z uszu wychodzi.
Chłopacy spojrzeli to na Marcusa na mnie lub pizze ogromnych rozmiarów.
- No i na, co się gapicie.
Czy ja robię się opryskliwa, zrzędliwa i cholera wie, co jeszcze? Ja nie chce. No i maruda prze de wszystkim.
- Przepraszam, jeśli uraziło cię moje zachowanie, ale taki już jestem.
- Zapewne przez Sare. - wymsknęło mi się.
Zakryłam usta dłońmi i czekałam, aż cokolwiek któryś z nich powie.
Spojrzeli na siebie jacyś tacy zdziwieni, ale nie wiedzieli najwyraźniej co powiedzieć.
- Znasz ją? - zapytał Luka.
- Zależy jaka to Sara. - mruknęłam.
- Jest brunetką, ma heterochromię…
Nie dałam mu dokończyć tylko zakryłam jego usta ręką, a on jak na zawołanie się zamknął jakby taka sytuacja zdarzała się nie raz.
- Wytresowała was jak pieski. - zaczęłam się niepochamowanie śmiać.
Oboje spojrzeli na mnie urażeni.
- No co? - zapytałam po fali śmiechu. - Jeśli nie potraficie postawić na swoim to się nie dziwię, że we wszystkim się zgadzacie. - mruknęłam mało zadowolona. - A już myślałam, że nie będę musiała na nią patrzeć.
- Czy wy kiedyś się kolegowałyście czy coś? - zapytał zdezorientowany brunet.
- Taaa, przyjaźniłyśmy się. Później spieprzyła wszystko, a ja musiałam wyjechać z Włoszech.
- Gdzie mieszkałaś wcześniej? - zapytał tym razem ciemnooki.
- Hmmm zależy o którą część mojego życia wam chodzi. Gdy miałam, jakieś 6 lat mieszkałam dwa lata w Hiszpanii, później w Grecji rok, rok w Polsce, kolejny rok w Anglii w końcu wróciłam do Włoszech na 12 urodziny, ale przed trzynastymi urodzinami wyprowadziłam się do Niemiec, Portugalii, mieszkałam nawet w Egipcie, Francji i Czechach.
Kiedy spojrzałam na ich miny zaczęłam się śmiać, ich oczy przypominały wielkie pomarańcze, a usta były tak szeroko otwarte, że mogła im do nich ropucha wskoczyć.
- I ty nauczyłaś się tych wszystkich języków?
Luka, chyba nie dowierzał swoim uszom.
- Musiałam.
- Tak w ogóle to co się stało, że nie jesteście już przyjaciółkami?
- Czy wy nie chcecie wiedzieć za dużo?
- No dobra dobra, nie męczymy cię więcej. - mrukną brunet.
Zaczęliśmy powoli jeść, przy okazji rozbudowywałam swój pomysł na pracę z rysunku. Gdy jedliśmy w takiej ciszy jaka zapanowała pomiędzy nami trzeba czułam się niezręcznie. Pierwszy raz od czterech lat mam towarzystwo i nie wiem jak się zachować. Szkoda, że człowiek nie może zapominać tego co chce wyrzucić z pamięci. Może powinni stworzyć jakiś środek żeby nie myśleć o tych przykrych przeżyciach.
Westchnęłam ciężko. Czy oni na prawdę nie mogą zacząć gadać na jakiś głupi temat? Nie wytrzymam, zaraz zwariuję. W dodatku oboje widzieli mojego szkieleta w todze, jaki wstyd. Caspar, chyba wyczuwając o czym myślę pokazał malunek na ścianie Luce. Spłonęłam rumieńcem.
- Widzisz te wszystkie obrazki? - zapytał brunet.
Szatyn pokiwał twierdząco głową i uśmiechnął się głupkowato.
- Wszystkie namalowała Kira.
Ciemnooki spojrzał na mnie lśniącymi oczami i chyba myślał, iż namalowałam to niedawno.
- Najlepsze jest to, że zrobiła to w wieku 7 lat. - opowiadał dalej niebieskooki.
Teraz to Luka nachylał się nad stołem w moją stronę. Chwycił moje dłonie i zamknął w swoich olbrzymich palcach.
- Narysuj mi coś. - powiedział to tak przekonująco, że chciałam wyciągnąć szkicownik i namalować mu jakąś cycatą laskę.
Po chwili się, jednak ogarnęłam i pokręciłam przecząco głową.
- Może kiedy skończę pracę semestralną. - spojrzał na mnie błagalnie. - Ewentualnie jak będę mieć natchnienie.
Nie powiem, że nie miałam go teraz, ale nie pozwolę komuś patrzeć jak szkicuję. Wbrew pozorom nie cierpiałam jak ktoś wtedy patrzył na moją pracę. Teraz, pomyślałam i, co z tego i już miałam wyciągać szkicownik kiedy usłyszałam głos wuja.
- Kira, powinnaś się pośpieszyć niedługo zamykam!
- Mógłbyś zwolnić mnie z zajęć w poniedziałek? - powiedziałam w miarę głośno.
Spojrzał na mnie zdziwiony rochylając lekko usta.
- Czy coś się stało? - zapytał zaniepokojony.
- Nnie. - zaczęłam wymachiwać rękoma. - Po prostu dzisiaj miało miejsce niezbyt przyjemne zdarzenie.
Spuściłam głowę zarumieniona. Czułam się strasznie, a nie chciałam mu o tym mówić, ale chyba, jednak muszę. Podeszłam do niego powoli, jakby nogi ważyły z tonę, a ja szłam jak na skazanie. Kiedy już szeptałam mu na ucho to co się wydarzyło spojrzał na mnie tym razem z zaciśniętymi ustami.
- Na ile chcesz to zwolnienie?
- Nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Jedynymi osobami płci męskiej, jakie nie wzbudzają mojego tymczasowego jak sądzę strachu, jesteś ty i Caspar.
Napisał mi zwolnienie na tydzień za co byłam mu wdzięczna jak cholera.
Na szczęście jutro sobota, wstanę po dziesiątej albo po dwunastej. Naprawdę się wyśpię, nie będę musiała biec do szkoły. Cóż za wspaniałe myśli.
- I jak poszło? - zapytał Luka.
- Dobre. - odpowiedziałam od razu bez namysłu.
- To wychodzimy gdzieś jutro? - zapytał tym razem Caspar.
- Nie wiem. W soboty nigdy nie wychodziłam. - mruknęłam.
Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Nie patrzcie tak na mnie, bo czuję się jak rzadki okaz w zoo. - burknęłam
- Chodź na pizze po 19. - namawiał mnie brunet.
Szliśmy właśnie ciemnymi uliczkami Rzymu i nie uśmiechało mi się samej wracać po 24. Jeszcze na serio mnie ktoś zgwałci i wtedy nie zdążę zadzwonić do nikogo.
- Kiraaaa~ - szatyn specjalne przedłużył ostatnią sylabę, a ja drgnęłam mimowolnie. - Podaj mi swój numer.
Bez żadnych ceregli wsadził mi swoją Nokie Lumie w rękę i takim oto sposobem zostałam zmuszona zapisać mu swój numer telefonu.
- Masz. - wysyczałam.
- Dzięki.
Myślałam, że się z radości nie posika albo, że zacznie skakać.
Jakoś polubiłam tego idiotę, oczywiście był nim pozytywnie.
- Wtedy jej powiedziałem, że ma małe piersi, ale nie liczy się rozmiar. A ona od razu dała mi z liścia i nawet nie wysłuchała co miałem do powiedzenia. - opowiadał oburzony swoją historię czarnooki zboczuch.
- Aleś ty głupi. - mruknęłam pod nosem. - Mam miseczkę C, prawie D i co powiesz mi, że moje piersi nie są wystarczająco duże na coś tam i dodasz, że ich rozmiar nie jest ważny? - zapytałam.
Mówiłam tak szybko zła na niego, a zarazem chciało mi się śmiać, że powiedział taką głupotę dziewczynie. Mimo, iż myślałam cały czas słuchałam jego paplaniny. Już wiem dlaczego Caspar mówi dużo w moim towarzystwie. Uśmiechnęłam się do swoich głupich myśli.
Spojrzałam na Luke, a on się podrapał po czubku głowy.
- Głupio postąpiłem. - powiedział całkiem szczerze. - Powinienem ją przeprosić.
- Powinieneś. - mruknął niebieskooki.
- Odprowadziłbyś mnie? - spytałam czarnowłosego spuszczając głowę.
Potarł kark i zaczął intensywnie myśleć. Za to Luka wyrwał się do przodu.
- Ja Cię mogę odprowadzić. - zaoferował.
Po moich plecach przebiegł niemiły dreszcz.
- Nie dzięki. - mruknęłam chowając się za plecami Caspar’a.
Jako, iż nie poszłam na układ, że odprowadzi mnie do metra i dalej pójdę już sama z buta odprowadzili mnie oboje, żeby im się po drodze do domu nie nudziło.
- Naprawdę dziękuje wam. Bez was wmurowało, by mnie w chodnik i bym się nie ruszyła, nawet gdyby mieliby użyć dźwigu.
Zaczęliśmy się śmiać, ale mimo lekkiej atmosfery nie potrafiłam się wyluzować. Miałam wszystkie mięśnie tak spięte, że, aż bolało mnie całe ciało.
Dziwnie się czułam jak tak odprowadzili mnie pod drzwi mojego mieszkania.
- Dzięki, że mnie odprowadziliście.  
- Nie ma sprawy, ale postawisz nam pizze dobra? - pytał Luka.
- Jasne. Mam nadzieję, że zmieścicie dwie mega duże pizze. - pokazałam im język.
- Ty się jeszcze pytasz? - zażartował szatyn.
- A żebyś wiedział. - odpowiedziałam hardo.
- To może będziemy się już zbierać? - zapytał Caspar, Luki.
- Jasne, późno się zrobiło, a my mieliśmy być w parku o dwudziestej. - mruknął lekko się krzywiąc.
- Co mieliście iść na chlanie? - wtrąciłam swoje trzy grosze.
Spojrzeli na mnie oskarżycielsko, że to powiedziałam.
- No co? Taka jest prawda, a może się mylę?
- Nie.
Powiedzieli oboje na raz.
- No to do jutra. Nie mówcie nic Sarze ani jej innym znajomym o mnie.
Nie wiem dlaczego, ale oboje się zgodzili. Mi to pasowało, przynajmnniej nie dowie się, że wróciłam lub wpadnę na nią sama.
Zatrzasnęłam drzwi wejściowe, byłam strasznie zmęczona. Dopiero teraz zmęczenie tak mnie przytłoczyło, że rozpłakałam się ponownie, kiedy pomyślałam o dzisiejszych wydarzeniach. Poszłam pod prysznic i już miałam znowu wyszorować się gąbką, ale pomyślałam, że nie warto się tak ranić. Odświeżona wyszłam spod prysznica z mokrymi opatrunkami na rękach, więc je ściągnęłam. Moje ręce wyglądały paskudnie nie mówiąc już o nogach i brzuchu. Jak ja to sobie zrobiłam? Wzięłam wodę utlenioną i przeczyściłam rany. Cała wyglądałam jakby podrapał mnie kotz, a ja zrobiłam to chyba paznokciami. Nie myśląc już o tym więcej położyłam się spać słuchając Kamui Gakupo, jednego z nielicznych vocaloidów jakich polubiłam, gdy mieszkałam jeszcze w Japonii. Tym razem trafiło na piosenkę Paranoid Doll. Po pierwszej zwrotce zaczęłam płakać, kiedy przypomniałam sobie przeszłość i stosunek moich rodziców do mnie. Z zaschniętymi stróżkami łez morfeusz otulił mnie swoimi ramionami i pozwolił oderwać się od rzeczywistości.


2 komentarze:

  1. Heyo!
    Wybacz, że tak późno, ale miałam wrażenie, że już komentowalam ten rozdział. No cóż xD
    Kira została prawie zgwałcona?! Aż mi serce szybciej zabiło, kiedy czytałam ten fragment. Oczy mi przebiegały po ekranie, chcąc więcej i więcej.
    Chłopcy jednak postanowili pójść za Kirą <3 Urocze to było.
    Ja tam bardzo polubiłam Lukę. Taki zboczuszek, ale naprawdę towarzyski ^^ On razem z Casparem są wspaniałymi przyjaciółmi.
    Rozdział czytało się mega przyjemnie i mam nadzieję na ciąg dalszy ^^ Gdybyś mogła mnie informować o nowych notkach to będę bardzo wdzięczna.
    Pozdrawiam gorąco i życzę wiadra weny!
    CanisPL

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, przepraszam że dopiero teraz. Nowy Rozdział Twojego opowiadania zostanie opublikowany jutro o godz. 14 w Katalogu z wyobraźnią.
    Pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń