sobota, 3 września 2016

Nawet jeśli dowiesz się prawdy

Tak jak przypuszczałam, wstałam po dziesiątej. 
Właśnie robiłam sobie śniadanie, kiedy zadzwonił do mnie telefon. Na wyświetlaczu wyświetliło się imię Luki. Serce zaczęło mi szybciej bić, ale odebrałam szybko ignorując swoje zdenerwowanie.
- Halo? - powiedziałam niepewnie.
- Doberek! Wyjdziesz ze mną po 19?
- Jasne.
- No to po ciebie wpadnę. - Serce zabiło mi jeszcze szybciej o ile to możliwe, obijając się boleśnie o żebra - wezmę jeszcze ze sobą Caspara - zaśmiał się w słuchawkę jakby przeczuwając, że w moim umyśle właśnie rozpętała się burza.
Kiedy usłyszałam, że brunet też idzie z serca spadł mi kamień, który mi ciążył od początku wypowiedzianego przez niego zdania. Wypuściłam nawet przetrzymywane powietrze w płucach. Nie wiedziałam, że wstrzymuję oddech.
- Dzięki - szepnęłam z wdzięcznością.
Nie mogłam zdobyć się, by mój głos zabrzmiał odrobinę głośniej. Krtań zacisnęła mi się ze zdenerwowania. Z trudem przełykałam ślinę.
Chciałam się już rozłączyć, kiedy Luka znowu się odezwał:
- Nie ma sprawy. To do później.
- Pa.
Zjadłam śniadanie, odświeżyłam się i ubrałam. Posprzątałam mieszkanie nie śpiesząc się w ogóle i, kiedy miałam wolną chwilę naszkicowałam, nawet ładny rysunek który chciałam wykonać na pracę semestralną.
Usłyszałam dzwonek, więc otworzyłam tylko te drzwi na dole. Spojrzałam przez wizjer, gdy przede mną wyrósł palec. Uchyliłam lekko drzwi i włożyłam głowę w szparę.
Spodziewałam się zobaczyć tam Caspar’a razem z Luką, którzy chcą mi zrobić kawał, ale zobaczyłam jakichś dziwnych gości. Nie myśląc za bardzo kim oni są zatrzasnęłam szybko drzwi i zamknęłam je za klucz. Przez jakąś godzinę słyszałam walenie w grube drewno, sąsiedzi pogrozili im, że zadzwonią po policję, więc tych dwóch dziwnych typów się zmyło.
Czułam się zastraszona, ale co mi da mój własny strach skoro jest moim wrogiem? Ktoś ponownie zadzwonił do drzwi. Spojrzałam przez wizjer i tym razem zobaczyłam chłopaków, których się spodziewałam zobaczyć. Kiedy już miałam do nich podbiec, potknęłam się o framugę i wpadłam na Luke. Serce zabiło mi szybciej, więc szybko się podniosłam i zaprosiłam ich do mieszkania.
- Mieszkasz sama? - zapytał niespodziewanie szatyn.
Kiwnęłam głową na tak. Nie chciałam im mówić, że moi “rodzice” mieszkają obecnie w Belgii. Spuściłam głowę.
- Sorki. Nie powinienem pytać - powiedział odwracając głowę w bok.
Uśmiechnęłam się do niego sztucznie, jakoś nie potrafiłam zdobyć się na szczery uśmiech. Nie dzisiaj.
- Nic nie szkodzi - mruknęłam z małym przekonaniem. - To, gdzie chcecie mnie zabrać?
- W pewne miejsce, w którym na pewno nie byłaś.
- To spakuję torbę i idziemy - stwierdziłam.
Wzięłam czarną torbę przewieszają przez ramie i schowałam tam swoje dokumenty razem z biletem, pieniędzmi, szkicownikiem i piórnikiem. Ubrałam skórzaną kurtkę i wyszliśmy z domu. Gdy chciałam zakluczyć drzwi moim oczom ukazały się napisane w różnych językach wyzwiska. Najgorsze było to, iż znałam te wszystkie języki co sprawiło mi dodatkowy ból.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście? - zapytałam spuszczając głowę - Dalaczego?
Oparłam ręce na drzwiach i zacisnęłam je w pięści. Miałam ochotę kogoś uderzyć, pierwszy raz od czterech lat.
- Myśleliśmy, że i tak to zauważysz.
- Może powiecie mi, że się nie przejmę tym? - zapytałam ironicznie. - Pomyliliście się. W każdym tym słowie czy literce która jest tu napisana przypomina mi o przeszłości. Ale nie będę nad tym rozmyślać. Nie będę patrzeć w przeszłość powinnam myśleć o przyszłości.
Zakluczyłam drzwi, przeszłam koło nich i kiedy już myślałam, że wyglądało, to bardzo dumnie, zahaczyłam swoją nogą o drugą i już miałam runąć i przekoziołkować po schodkach, kiedy poczułam silne ramiona któregoś z nich. Mimowolnie się wzdrygnęłam. Teraz każdy dotyk wydawał mi się ohydny. Wyszarpałam się z objęć jak się okazało Caspar’a i walnęłam go z pięści w ramie. Zaczęłam schodzić po schodach. Tupałam tak mocno w schody, że ludzie zaczęli wyglądać ze swoich mieszkań. Nawet na nich nie spojrzałam. Nie obchodzili mnie jednak mówiłam im dzień dobry, to mnie wkurzało jeszcze bardziej. Ale kultura tego wymaga.
Zaprowadzili mnie do jakiegoś parku. Stałam zdezorientowana, nie wiedząc czemu nie wiedziałam co robić, gdy zauważyłam jak Luka nabiera liści i rzuca je w górę nad Caspar’em. Ten chcąc mu się odpłacić zaczyna mu oddawać, przez co zaczęli się bawić w obrzucanie się liśćmi. Naburmuszyłam się jak małe dziecko i nadęłam policzki, kiedy oboje rzucili na mnie liśćmi w których było pełno jakichś robali. Nie przejmują się tym za bardzo zaczęłam ich gonić i rzucać w nich liśćmi, które na moje nieszczęscie nie trafiały.
W końcu się wkurzyłam i przewróciłam ich obu. Leżałam na nich, przygniatając ich swoim ciężarem ciała. Jednak nie byłam wystarczająco ciężka dla nich obu, więc szybko mnie zrzucili. Jakoś nie czułam się przestraszona ich bliskością. Nawet muszę przyznać, że całkiem… odprężona. Jakby wszystkie moje troski rozwiał wiatr, a nadchodząca zima zamieniła się w wiosnę, w której rosną pąki by rozkwitnąć.
- To może pójdziemy do Marcus’a, na pizze? - zapytał Luka.
- Ja jestem za - powiedziałam lekko nieświadoma tego co mówię.
- Mi pasuje - mruknął brunet.
Oboje wstali i wyciągnęli ręce żeby mi pomóc. Nie chciałam być niemiła więc chwyciłam obie, spoglądając na swoje buty.
Pociągnęli mnie szybko do tej małej restauracji i nie obejrzałam się nawet, kiedy jedliśmy pizze.
Do środka weszła jakaś dziewczyna razem z szatynką, ciemnym blondynem, brunetem i paroma ludźmi więcej. Moje serce zabiło szybciej. Czyżby to moi starzy znajomi? Widząc już najgorsze scenariusze poszłam do łazienki.
Ochlapałam twarz zimną wodą, miałam ochotę podłożyć głowę pod strumień wody, ale nie miałam suszarki. Westchnęłam i zakręciłam kurek. Wyszłam z łazienki powoli jakby moje ciało było z ołowiu.
Spojrzałam na mój ulubiony stolik przy, którym siedzieli moi dawni znajomi razem z Caspar’em i Luką. Spuściłam głowę, gdy zauważyłam, że Sara siedzi na moim miejscu. Tak po prostu je zajęła. Podeszłam do nich niepewnie.
- Przepraszam - zwróciłam się do brunetki. - Siedziałam tu zanim poszłam do łazienki. Czy mogłabyś się przesiąść? - zapytałam miło.
Zmierzyła mnie wzrokiem jak największego śmiecia na ziemi i się krzywiła.
- Nie krzyw się bo ci tak zostanie - mruknęłam lodowatym tonem głosu.
Spojrzała na mnie zdezorientowana, jakby nie spodziewała się takich słów ode mnie.
- Bo ty tak mówisz?
- Bo ja tak mówiłam - poprawiłam ją nieświadomie.
Chwyciłam swoje rzeczy przeliczyłam pieniądze w portfelu, zapłaciłam za pizze i wyszłam nic nie mówiąc.
Chłopaki wybiegli za mną, a Sara pewnie chciała dogonić Caspar’a, więc krzyknęła za nim:
- Myślałam, że pomiędzy nami coś jest!
Spojrzałam na nią i zaczęłam się śmiać. Nie mogłam wytrzymać. Najwyraźniej w ogóle się nie zmieniła i nadal podrywa nowo, co poznanych chłopaków. Złapałam się za brzuch, ponieważ chwycił mnie skurcz, lecz nadal się śmiałam.
Po tym jak mi przeszło czekałam na ciąg dalszy przedstawienia.
- Między nami nic nigdy nie było - odkrzyknął jej. - To, że się przekomarzaliśmy nic nie znaczyło. Ty zaczynałaś, a ja po prostu grałem jak mi zagrasz - widziałam jak zaciska pięści. - Powinienem być zdecydowany, ale przy tobie nie potrafiłem. Myślałem, że ty mi pomożesz. Twierdziłaś, że wiesz jak się czuję, ale tak naprawdę nic nie wiesz. Nie czujesz tego, co ja, więc nie przechwalaj się na ten temat!
Byłam lekko wystraszona. W końcu nie widziałam go jeszcze w takim stanie, ale zawsze musi być ten pierwszy raz.
Podeszłam powoli do niego i chwyciłam go za rękę, której na szczęście nie wyrwał z mojego uścisku. Odciągnęłam go od niej.
Widziałam jak ciemno-oka osunęła się na kolana. Śmiałam się. Po cichu chichotałam. Czułam taką radość widząc jej ból, że myślałam przez chwilą, że moje łańcuchy zostały zerwane. Ale… Myliłam się.
- Czemu się śmiejesz? - zapytał niebiesko-oki.
- Nie zrozumiesz tego - mruknęłam.
- Więc mi to wytłumacz - poprosił.
- Gdy będziemy sami - odpowiedziałam mu od razu.
Nie wiedząc czemu nie potrafiłam zaufać tak po prostu Luce. Czułam, że nie powinnam mu nic mówić. Po prostu to jest chłopak, który jak się rozgada, to wypapla wszystko, więc wolę nic nie mówić.
- Szkoda, że ten wieczór się tak skończył.
Poszliśmy do jakiegoś kościoła. Siedziałam wpatrzona w wyrzeźbione rzeźby i nie mogłam się nadziwić jakie są gładkie. Wydawały mi się takie idealne.
Wyciągnęłam szkicownik i w świetle świec zaczęłam malować wnętrze. W półmroku, który nas otaczał czułam się wygodnie. Obrazek, który namalowałam przedstawiał ten kościół i scenę, która się tu rozgrywała. Szkic był na razie czarno biały, ale zaczęłam nakładać kolory. Moją uwagę przykuła kobieta w czarnej sukni z czerwonymi dodatkami, trzymała dłoń mężczyzny, a w drugiej za plecami nóż. Uśmiechała się do niego sztucznie, a on w swoim spojrzeniu pokazywał jak silnym uczuciem ją darzy. Stał ubrany w elegancji garnitur. Byłam pewna, że to nie nasze czasy. Jednak szybko zamknęłam szkicownik po tym jak, Luka zaczął zaglądać.
- Muszę już iść - powiedział - zapomniałem, że miałem odwiedzić mamę w szpitalu.
Jakoś nie słyszałam szczerości w jego głosie, ale akurat teraz miałam to głęboko w nosie.
- Więc… - zaczął nieśmiało ciemnowłosy - powiesz mi… dlaczego się śmiałaś?
Kiwnęłam głową na tak. Z powrotem otworzyłam szkicownik na obrazku, który zaczęłam na zajęciach rysunku. Wyjęłam ołówek i zaczęłam delikatnymi ruchami dokańczać obrazek.
- Gdy, Sara przyjechała do Rzymu musiała nauczyć się języka. Chodziłam do szkoły w której uczyli włoskiego. Czasem chodziłam tam na zajęcia dodatkowe. Poznałam ją, właśnie na nich. Później dołączyła do mojej klasy, jako, iż byłyśmy nierozdzielne - przerwałam na chwilę, żeby nabrać powietrza - Po jakimś czasie, do tej specjalnej klasy zaczęli dochodzić chłopacy w mniej, więcej jej wieku. Jednak oni zwracali uwagę tylko na jej walory. A ona zakochiwała się w każdym - roześmiałam się gorzko - Powoli, powolutku zaczęłam ją nienawidzić. A ona po tym jak znalazła grupkę znajomych, wyrzuciła mnie jak zabawkę, że tak to określę. Zaczęła mnie ignorować, zmyśliła jakąś historyjkę, by skłócić mnie z Karoliną, oczerniała mnie przy niej jak jakąś szmatę, a ja musiałam natychmiast wyjechać. Nawet nie mogłam jej oddać.
- Nie rozumiem. Co ma do tego to zdarzenie do przeszłości? - zapytał zbity z tropu.
- Nie słuchałeś mnie? Hmm powiem to tak… Zakochiwała się w każdym nowo poznanym chłopaku, a on chciał ją tylko wyruchać. Nie miała szacunku do nikogo i myślała, że o wszystkim wie najlepiej, a przeważnie się myliła. Rozumiesz?
Walnął się otwartą dłonią w czoło i podniósł się z ławki.
- Wracajmy.
Wyciągnął do mnie dłoń, a ja spakowałam szybko swoje bibeloty i ją chwyciłam. Mimo jego pomocy, wstałam ciężko.
Kiedy szliśmy tak w tym, jak dla mnie strasznym zimnie, spojrzałam w bok, a tam ukazała mi się ciemna uliczka. Zatrzymałam się lekko ciekawa widząc niecodzienne zdarzenie. Jakiś mężczyzna opierał się o mur z bronią w obu rękach i celował do innego mężczyzny, który wydawał mi się znajomy. Podchodził powoli do uzbrojonego faceta, z podniesionymi rękoma. Chwyciłam za rękaw bruneta i zmusiłam go by przystaną. Miałam mieszane uczucia, a jeden z tych mężczyzn wydawał mi się znajomy. Byłam wystraszona, ale nie sparaliżowana strachem. Nie chciałam patrzeć jak komuś dzieje się krzywda, a tym bardziej Jemu. Caspar, chyba zauważył moje zmartwienie, bo wkroczył prosto w paszcze lwa. Podniósł ręce w geście obronnym i wskazał na mnie brodą.
- Gościu, radziłbym Ci się zmywać. Moja dziewczyna zadzwoniła na policje za 2 czy 3 minuty będą - powiedział spokojnie.
Dziewczyna? Chyba mam coś nie tak ze słuchem. Nie mogę też tego od tak do siebie przyjąć. Od razu dostałam nieprzyjemnych dreszczy. Nie mam zamiaru wiązać się z kobietami…
Nieznajomy z bronią szybko uciekł, a ja opadłam z ulgi na zimny chodnik.
- Kira - powiedział hardo uratowany mężczyzna. - Pamiętasz, co Ci mówiłem o interweniowaniu w niebezpiecznych sytuacjach?
Pokiwałam tylko przytakująco głową, na nic innego nie było mnie stać. Powoli podszedł do mnie Caspar, żeby mnie nie przestraszyć. Czułam wielką ulgę, że mojemu ojcu nic się nie stało.
- Nie rozumiem tylko dlaczego znowu to robisz? - zapytałam na jednym wydechu.
- Córciu - zaczął mój rodzic od siedmiu boleści. Spojrzałam na Caspara i jego reakcje i jak się spodziewałam był w szoku. - Twoja siostra wplątała się w coś niebezpiecznego, a teraz musimy, to z mamą naprostować. Rozumiesz? - zapytał na końcu po tym jak mnie rozdrażnił. w
- Taaak, i to, aż za dobrze. Dlaczego ją ze sobą wszędzie wozicie? Mnie zostawiacie, kiedy tylko macie okazje! Dlaczego, to ona zawsze stoi na pierwszym miejscu? - zapytałam zbolałym głosem.
Bolało mnie gardło i chyba szybko nie przestanie. Nie czekając na odpowiedź ojca po prostu zaczęłam kierować się w stronę swojego mieszkanka. Gdzieś w połowie drogi przypomniałam sobie, że miałam towarzysza, którego chyba nie zgubiłam po drodze? Spojrzałam w lewo i nie było go, więc spojrzałam w prawo i szedł zamyślony, jakby coś go bardzo pochłonęło i nie mógł się z tego wydostać na wierzch. Nie skarżył się, o nic nie pytał, nie był natarczywy. Ciekawski jest na pewno, ale nigdy nie naciska, za co byłam mu naprawdę wdzięczna. Nie musiał mi mówić, że mnie odprowadzi. On to robił nawet bez słów. Rozumiał mnie poniekąd, a dzisiaj straciłam nad sobą panowanie, aż dwa razy, co wcale nie wróżyło nic dobrego.
- Przepraszam za dzisiaj - powiedziałam cicho ze skruchą i spuszczoną głową. Wstydziłam się na niego spojrzeć, a jak na złość czułam na sobie jego intensywne spojrzenie, które wywiercało mi dziurę w czole.
- Nic się przecież nie stało. Po prostu wygadałaś się i jest Ci lżej.
- Dzięki za zrozumienie - powiedziałam nieco głośniej.
- Nie masz nawet za co dziękować - mruknął ze śmiechem.
Lubiłam brzmienie jego głosu i śmiechu. Uspokajało mnie i nieco niepokoiło jako, iż był przeciwnej płci, ale przez to odczucia były bardziej intensywne.
Zawiał wiatr a ja poczułam zapach rozkładających się liści.
- Pachnie liśćmi - zamruczał zadowolony Caspar.
- Pomyślałam o tym samym! Uwielbiam ten zapach.
Przez chwilę staliśmy tak rozmarzeni nad tym jak to miło jest pod koniec jesieni, ale po niej nadchodzi niszczycielska zima i często nie mam odwagi wyjść z domu.
- Niedługo będziemy - powiedział niezadowolony. - Powinniśmy byli iść okrężną drogą - zażartował, a ja cicho zachichotałam.
Gdy już byłam pod blokiem dostałam wiadomość, a mój telefon cicho za wibrował, więc szybko ją odebrałam. Nie podawałam praktycznie nikomu swojego numeru chyba, że robiąc wyjątek chłopakom i rodzicom plus jakieś taki mniejsze znajome z innych krajii. Spojrzałam na nazwę, która pojawiła się na wyświetlaczu, który miałam na klapce telefonu. Pisało Baba mojego ojca, a ja myślałam sobie, że gorzej być nie mogło, ale jednak się pomyliłam, ponieważ zaczęło padać jak z cebra i po niecałej minucie przemokliśmy do suchej nitki.
- Chodź wysuszymy Twoje ubrania i się odświeżysz.
- To niebezpieczne wpuszczać mężczyzn do domu - puścił mi oczko.
- No coś ty! - mruknęłam ironicznie.
Przy nim czułam się jak inna osoba. Było mi lżej i czułam się przede wszystkim sobą.
Przed drzwiami, które oddzielały mnie od mojego mieszkanka zdziwił mnie fakt, że na nich nie było ani jednego śladu po jakichkolwiek napisach.
Weszłam do mieszkania, a tam zastała mnie nieprzyjemna niespodzianka, w osobie mojej siostry.
Jeszcze tylko tego mi brakowało… nadętej laski barbie z toną tapety na twarzy i opalenizną z solarki + wielkie cycki na wierzchu.
Spojrzałam na Caspara i spróbowałam wyczytać coś z jego wyrazu twarzy i zmarszczyłam lekko nos zastanawiając się czy w jego oczach widzę obrzydzenie, czy jakąś dziwną złość. Spojrzał na mnie i pokazał ząbki w szerokim śmiechu. Chyba, to znaczyło, że wytrzyma wszystko tylko, żeby mieć tą laske z bani. Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam na siostrę.
- Wreszcie raczyłaś wrócić - odezwała się pierwsza.
- Wychodzę i wracam, kiedy chcę, więc czemu się czepiasz? Nie jesteś ani naszą matką, ani ojcem, żeby mi rozkazywać. - Czułam się okropnie mówiąc jej coś takiego, ale nie mam zamiaru owijać w bawełnę.
- Cóż jak widać jesteś zajęta zaciąganiem kogoś do łóżka, więc może już pójdę
Jej spojrzenie wyrażało wszystko. Złość, obrzydzenie i nutę nienawiści.
- Więc, to tak teraz zachowują się między sobą siostry. Hmmm ciekawe, ale, żeby od razu zakładać, że zaciąga kogoś do łóżka po próbie gwałtu na niej, to dziwne nie sądzisz? - zapytał.
Nie chciałam, żeby ktokolwiek się dowiedział. Mimowolnie na samą myśl o tym wspomnieniu zadrżałam z obrzydzenia i strachu.
Siostra spojrzała na mnie innymi oczami. Jakby było jej przykro.
- Nie wiedziałam - wyszeptała drżącym głosem.
- Może, to dlatego, że każdy z chęcią olałby Kirę, ale nie ja? Nie zostawiłbym ją za żadne skarby samej, aż by się nie uspokoiła. Wasza rodzina jest jak tykająca bomba. To nie jest przyjemne.
Brązowe włosy mojej siostry opadły jej na zaróżowione policzki, które nie wiem czy są spowodowane różem czy krwią, która w nie mogła napłynąć. Wyglądała na spiętą i zakłopotaną. Cieszyłam się z tego, a nie powinnam, ale było mi lepiej.
Złapałam Caspara za rękaw i pociągnęłam dwa razy od razu na mnie spojrzał i troskliwie odgarnął mi włosy, które wpadały mi w oczy. Nie chciałam, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział, ale było za późno. Nie chcę, żeby ode mnie odchodził, nie chcę, żeby mnie zostawił samą. Złapał moją rękę i uścisnął uspokajająco. Zacisnęłam mocno palce na jego dłoni. Jego usta dotknęły lekko mojego czoła, jego czuły gest wzruszył mnie tak bardzo, że miałam łzy w oczach. Delikatnie pogłaskał mój policzek i zbliżył się do mojego ucha.
- Pamiętaj, że zawsze będę blisko Ciebie. Nawet, gdy dowiesz się prawdy.
Jego ostatnie słowa przeznaczone jedynie dla moich uszu lekko mnie zdezorientowały, ale na razie puściłam je mimo uszu. Spojrzałam z powrotem na swoją siostrę.
- Nie mów ojcu - poprosiłam cicho. Nie chciałam, żeby się dowiedział. Chłopak w najgorszym wypadku by zaginął. Emma dobrze o tym wiedziała.
- Nie powiem mu, jeśli twój znajomy zaopiekuję się tak samo mną jak tobą. - Pokręciłam głową na nie. Spojrzałam na Caspar’a.
- Nie "zajmę" się tobą, jak zająłem, się Kirą. Jesteś jednym z najgorszych typów człowieka.
- Powiedz lepiej ojcu. Już mi nie zależy, a teraz jeśli byś mogła, to za mną są drzwi - wygoniłam ją.
Cala byłam zmarznięta, zimne ubranie przylepiło się do nagiej skóry. Ledwo się ruszałam.
- Masz ręczniki od razu w łazience?
- A tak się składa, że mam.
- No to idziemy! - Gdy to mówił wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku łazienki, w której jeszcze nie miał okazji zobaczyć, więc kiedy byliśmy już w środku był pod wrażeniem. Pomieszczenie było podzielone na dwie części. Jedna z nich miała polkę z płynami do mycia ciała i włosów w różnych zapachach, sole do kąpieli, różne olejki i dwa małe koszyki na jeszcze czyste ubrania. Kosz do prania był prawie pusty jako, iż niedawno robiłam pranie i wisiało teraz na balkonie. Dwie umywalki w jasnym odcieniu i czarny blat dodawał przyjemnego kontrastu. Za szklanymi drzwiami jest duża kwadratowa wanna i oddzielny prysznic. Przy wejściu znajdują się dwie polki z ręcznikami o różnej wielkości, trzecia półka w koszyku miała gąbki i inne przybory do mycia ciała.
- Przyznaje się. Łazienkę powiększałam i remontowałam.
- Jest niesamowita. Ciemne płytki i jasne dodatki dodają pomieszczeniu przyjemnego klimatu, a jasne światło jest idealne.
Puścił mnie, żebym mogła stanąć obok niego. Szybko chwyciłam szampon i płyn do mycia ciała o zapachu delikatnej wanilii i czekolady. Wślizgnęłam się do drugiego pomieszczenia wzięłam biały puszysty ręcznik i schowałam się za ścianą, żeby rozebrać się do bielizny.
Nagle poczułam ciepły oddech na uchu.
- I tak większość widziałem.
Zarumieniłam się po same czubki palców, a takie przynajmniej miałam wrażenie.
To nie przypomniało branie kąpieli całą rodziną jak zwykłam robić z ojcem i matką nie wykluczając z tego Emmy.
- Pomyśl o mnie jak, o starszym braciszku.
Zaśmiałam się. Dałam mu lekkiego kuksańca w bok i szybko zwiałam pod prysznic.
Ciepła woda zaczęła ogrzewać moje zmarznięte ciało.
- Caspar, jeśli się jeszcze nie zmoczyłeś przynieś jakąś sól do kąpieli.
Kabina prysznicowa miała ciemne drzwi i była wbudowana, więc z zewnątrz mnie nie widać. Spokojnie ściągnęłam ręcznik i bieliznę. Wzięłam płyn na ręce i namydliłam ciało, po całym tym procesie, który zajął mi 2 minuty jak nie mniej spłukałam z siebie pianę i szybko nałożyłam majtki owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z małego pomieszczenia. Stanik położyłam na półkę. Caspar siedział na małym krzesełku i mył włosy. Podeszłam do wanny puściłam ciepłą wodę, nasypałam soli i podeszłam do Caspara. Powoli wplatałam palce w jego bujne ciemne włosy i zaczęłam masować, skórę głowy. Zabrał swoje ręce, pozwalając mi zająć się jego włosami. Nie wiem przez ile czasu wykonywałam tą jedną czynność, ale Caspar oparł się lekko o moje ramie tak, żebym nie poczuła za bardzo jego ciężaru i się odprężył. Włączyłam prysznic i powoli płukałam jego ciemne włosy. Poszłam szybko włożyć ubrania do suszarki i wróciłam, kiedy wanna była już pełna, a Caspar rozkoszował się ciepłą wodą. Szybko weszłam do środka i zadowolona zanurzyłam się cała mocząc nadal wilgotne włosy. Otoczyło mnie zewsząd uczucie ciepła i miałam ochotę wziąć notes i zacząć rysować.
- Niedługo będę musiał się wrócić do domu. - W jego głosie zabrzmiała protestująca nuta.
- Włożyłam twoje ubrania do suszarki. Za jakieś 25 minut powinny być suche i ciepłe. będę musiała je jeszcze wyprasować, żebyś wyglądał jak człowiek - zażartowałam.
- Mam lepszy pomysł. Ja je wyprasuję, a ty zrobisz coś szybko do jedzenia. Umieram z głodu. 
- Stoi!
Zadowolona z takiego układu zaczęłam się zastanawiać co zrobić.
- Co powiesz na naleśniki albo gofry?
- Naleśniki.
- Gofry też! - zaprotestowałam.
- No dobraaaa.
Zadowolona uśmiechnęłam się bardziej do siebie niż do niego i to był mój błąd bo chwilę później poczułam ciepłą wodę na twarz, a to oznacza, że zaczęła się bitwa! Szybko się zrewanżowałam biorąc miskę, w której jest woda. Wylewam całą zawartość na pana żartownisia, a on szybko wziął prysznic i tym razem włączył zimną wodę,a strumień, który był skierowany w moją stronę, więc szybko się zanurzyłam pod jeszcze ciepłą wodę. Czuję jak zimna woda miesza się z tą ciepłą, co wcale mnie nie zadowala. Zrobiło mi się na powrót zimno, ale nie zamierzam się poddawać skoro jeszcze mogę wytrzymać pod wodą, jednak po chwili czuje, że woda z prysznica już się nie leje, a ja zostaję wyciągnięta z wody. Poczułam jak drży kiedy mnie do siebie przytul, oddaje uścisk.
- Nie strasz mnie tak więcej - jego zduszony głos dotarł do mnie trochę zagłuszony przez wodę w uszach.
- Przynajmniej wiesz, że umiem długo wstrzymywać oddech. Kiedyś dużo pływałam - chcę go jakoś pocieszyć, ale nie miałam zielonego pojęcia jak to zrobić. Do naszych uszu dotarł dźwięk pikania oznaczające, że suszarka skończyła swoją pracę.
- Chyba powinniśmy zacząć porządki - odezwał się pierwszy, jego głos wciąż drżał.
Podniósł się powoli i podał mi rękę żeby mi pomóc wstać. Przyjęłam ją bez słowa i przytrzymując ciężki wilgotny ręcznik z pomocą Caspara wstałam.
***
Zapach pieczonych gofrów rozniósł się po całym domu, a naleśniki były już prawie gotowe. Nawet ich jeszcze nie spróbowałam. Czekały, aż ktoś je posmaruje, udekoruję i zje. Wyciągnęłam z lodówki owoce niestety miałam tylko brzoskwinie w puszcze, śmietana czeka na ubicie, a różne dżemy i marmolady nadal są w lodówce.
- Jestem i jak widzę naleśniki też są.
Spojrzał na mnie zaciekawiony widząc mój jasno niebieski fartuch z białymi kropkami.
- Mam drugi do kompletu.
- Oho. Różowy? - zażartował.
- Nieeee! Czarno - czerwony - pokazałam mu język.
- A już myślałem, że masz więcej jasnych rzeczy.
- Mam, mam leżą zapomniane w szafie. Sam nie jesteś lepszy! Też chodzisz ubrany na ciemno!
Szybko wziął talerz z naleśnikiem, który skończyłam smarować. Śmietanę ubiłam przed jego przyjściem jak ostatnie gofry się zrobiły.
- Mmmm brzoskwiniowe. Są super, a ciasto jest lekko chrupiące. Mistrzyni naucz mnie.
- Hahaha. To przepis mojej prababci. Raczej Ci go nie podam - pokazałam mu znowu język.
Następnego naleśnika posmarowałam truskawkową marmoladą, bitą śmietaną i położyłam brzoskwinię. Złożyłam go w trójkąt i posmarowałam znowu bitą śmietaną i polałam sosem czekoladowym.
Postawiłam przed nim talerz i szybko sobie zrobiłam naleśnika, pokrojoną brzoskwinie postawiłam na środku stołu. Potem zrobiłam nam po gofrze.
Wybiła 20, a Caspar oznajmił, że na niego czas. Ubrał kurtkę, buty i szalik, a w rękę chciał gofra. Szybko mu go zrobiłam i już po chwili go nie było.
W pokoju włączyłam ogrzewanie i położyłam się spać.  
***
Hello, rozdział mógł być trochę dziwny... jakoś tak wpadłam na ten pomysł... Mam nadzieję, że komuś się spodobał. Do następnego rozdziału, gdzie to pewnie będzie koniec chyba, że postanowię napisać kolejne 2 czy trzy rozdziały. Czekam na motywację haha.


3 komentarze:

  1. Heyo!
    To już tak szybko koniec opowieści? O matko xD
    Rozdział był uroczy. No, może z wyjątkiem rodzinki naszej głównej bohaterki. I jej przyjaciół. Uch, paskudne osoby.
    Jeju, ja nie wiem, co ona ma do Luki :/ Ja tam go bardzo lubię, jest taki wesoły ^^ Caspar też, oczywiście!
    Pomysł z kąpielą też fajny ^^ Aż mi się w serduszku ciepło zrobiło :D
    Och ta Kira i jej wyobraźnia ^^ Ciekawy obraz - kobieta trzymająca mężczyznę za jedną rękę, a drugą trzyma za plecami z nożem. Interesujący motyw, posiada wiele przenośni.
    Pozdrawiam i życzę weny!
    CanisPL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hello! No niestety to prawie koniec, ale jest możliwość ciągu dalszego jeśli koniec nikogo nie zrazi haha, a uwierz mi to chyba będzi szok. Pomysł z kąpielą jakoś nagle się pojawił i musiałam go wykorzystać :)
      Pozdrawiam cieplutko i mam nadzieję, że koniec także zostanie tak pozytywnie przyjęty.

      Usuń
  2. Twój nowy rozdział zostanie opublikowany 5 września o godz. 12.00 w Katalogu z wyobraźnią.
    Pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń