Tak jak przypuszczałam, wstałam po dziesiątej.
Właśnie robiłam sobie śniadanie, kiedy zadzwonił do mnie telefon. Na wyświetlaczu wyświetliło się imię Luki. Serce zaczęło mi szybciej bić, ale odebrałam szybko ignorując swoje zdenerwowanie.
Właśnie robiłam sobie śniadanie, kiedy zadzwonił do mnie telefon. Na wyświetlaczu wyświetliło się imię Luki. Serce zaczęło mi szybciej bić, ale odebrałam szybko ignorując swoje zdenerwowanie.
- Halo? - powiedziałam niepewnie.
- Doberek! Wyjdziesz ze mną po 19?
- Jasne.
- No to po ciebie wpadnę. - Serce zabiło mi jeszcze szybciej o ile to
możliwe, obijając się boleśnie o żebra - wezmę jeszcze ze sobą Caspara -
zaśmiał się w słuchawkę jakby przeczuwając, że w moim umyśle właśnie rozpętała
się burza.
Kiedy usłyszałam, że brunet też idzie z serca spadł mi kamień, który mi
ciążył od początku wypowiedzianego przez niego zdania. Wypuściłam nawet
przetrzymywane powietrze w płucach. Nie wiedziałam, że wstrzymuję oddech.
- Dzięki - szepnęłam z wdzięcznością.
Nie mogłam zdobyć się, by mój głos zabrzmiał odrobinę głośniej. Krtań
zacisnęła mi się ze zdenerwowania. Z trudem przełykałam ślinę.
Chciałam się już rozłączyć, kiedy Luka znowu się odezwał:
- Nie ma sprawy. To do później.
- Pa.
Zjadłam śniadanie, odświeżyłam się i ubrałam. Posprzątałam mieszkanie nie
śpiesząc się w ogóle i, kiedy miałam wolną chwilę naszkicowałam, nawet ładny
rysunek który chciałam wykonać na pracę semestralną.
Usłyszałam dzwonek, więc otworzyłam tylko te drzwi na dole. Spojrzałam
przez wizjer, gdy przede mną wyrósł palec. Uchyliłam lekko drzwi i włożyłam
głowę w szparę.
Spodziewałam się zobaczyć tam Caspar’a razem z Luką, którzy chcą mi zrobić
kawał, ale zobaczyłam jakichś dziwnych gości. Nie myśląc za bardzo kim oni są
zatrzasnęłam szybko drzwi i zamknęłam je za klucz. Przez jakąś godzinę
słyszałam walenie w grube drewno, sąsiedzi pogrozili im, że zadzwonią po
policję, więc tych dwóch dziwnych typów się zmyło.
Czułam się zastraszona, ale co mi da mój własny strach skoro jest moim
wrogiem? Ktoś ponownie zadzwonił do drzwi. Spojrzałam przez wizjer i tym razem
zobaczyłam chłopaków, których się spodziewałam zobaczyć. Kiedy już miałam do
nich podbiec, potknęłam się o framugę i wpadłam na Luke. Serce zabiło mi
szybciej, więc szybko się podniosłam i zaprosiłam ich do mieszkania.
- Mieszkasz sama? - zapytał niespodziewanie szatyn.
Kiwnęłam głową na tak. Nie chciałam im mówić, że moi “rodzice” mieszkają
obecnie w Belgii. Spuściłam głowę.
- Sorki. Nie powinienem pytać - powiedział odwracając głowę w bok.
Uśmiechnęłam się do niego sztucznie, jakoś nie potrafiłam zdobyć się na
szczery uśmiech. Nie dzisiaj.
- Nic nie szkodzi - mruknęłam z małym przekonaniem. - To, gdzie chcecie
mnie zabrać?
- W pewne miejsce, w którym na pewno nie byłaś.
- To spakuję torbę i idziemy - stwierdziłam.
Wzięłam czarną torbę przewieszają przez ramie i schowałam tam swoje
dokumenty razem z biletem, pieniędzmi, szkicownikiem i piórnikiem. Ubrałam
skórzaną kurtkę i wyszliśmy z domu. Gdy chciałam zakluczyć drzwi moim oczom
ukazały się napisane w różnych językach wyzwiska. Najgorsze było to, iż znałam
te wszystkie języki co sprawiło mi dodatkowy ból.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście? - zapytałam spuszczając głowę -
Dalaczego?
Oparłam ręce na drzwiach i zacisnęłam je w pięści. Miałam ochotę kogoś
uderzyć, pierwszy raz od czterech lat.
- Myśleliśmy, że i tak to zauważysz.
- Może powiecie mi, że się nie przejmę tym? - zapytałam ironicznie. -
Pomyliliście się. W każdym tym słowie czy literce która jest tu napisana
przypomina mi o przeszłości. Ale nie będę nad tym rozmyślać. Nie będę patrzeć w
przeszłość powinnam myśleć o przyszłości.
Zakluczyłam drzwi, przeszłam koło nich i kiedy już myślałam, że wyglądało,
to bardzo dumnie, zahaczyłam swoją nogą o drugą i już miałam runąć i
przekoziołkować po schodkach, kiedy poczułam silne ramiona któregoś z nich.
Mimowolnie się wzdrygnęłam. Teraz każdy dotyk wydawał mi się ohydny.
Wyszarpałam się z objęć jak się okazało Caspar’a i walnęłam go z pięści w
ramie. Zaczęłam schodzić po schodach. Tupałam tak mocno w schody, że
ludzie zaczęli wyglądać ze swoich mieszkań. Nawet na nich nie spojrzałam. Nie
obchodzili mnie jednak mówiłam im dzień dobry, to mnie wkurzało jeszcze
bardziej. Ale kultura tego wymaga.
Zaprowadzili
mnie do jakiegoś parku. Stałam zdezorientowana, nie wiedząc czemu nie
wiedziałam co robić, gdy zauważyłam jak Luka nabiera liści i rzuca je w górę
nad Caspar’em. Ten chcąc mu się odpłacić zaczyna mu oddawać, przez co zaczęli
się bawić w obrzucanie się liśćmi. Naburmuszyłam się jak małe dziecko i nadęłam
policzki, kiedy oboje rzucili na mnie liśćmi w których było pełno jakichś
robali. Nie przejmują się tym za bardzo zaczęłam ich gonić i rzucać w nich
liśćmi, które na moje nieszczęscie nie trafiały.
W końcu się
wkurzyłam i przewróciłam ich obu. Leżałam na nich, przygniatając ich swoim
ciężarem ciała. Jednak nie byłam wystarczająco ciężka dla nich obu, więc szybko
mnie zrzucili. Jakoś nie czułam się przestraszona ich bliskością. Nawet muszę
przyznać, że całkiem… odprężona. Jakby wszystkie moje troski rozwiał wiatr, a
nadchodząca zima zamieniła się w wiosnę, w której rosną pąki by rozkwitnąć.
- To może
pójdziemy do Marcus’a, na pizze? - zapytał Luka.
- Ja jestem
za - powiedziałam lekko nieświadoma tego co mówię.
- Mi pasuje
- mruknął brunet.
Oboje wstali
i wyciągnęli ręce żeby mi pomóc. Nie chciałam być niemiła więc chwyciłam obie,
spoglądając na swoje buty.
Pociągnęli
mnie szybko do tej małej restauracji i nie obejrzałam się nawet, kiedy jedliśmy
pizze.
Do środka
weszła jakaś dziewczyna razem z szatynką, ciemnym blondynem, brunetem i paroma
ludźmi więcej. Moje serce zabiło szybciej. Czyżby to moi starzy znajomi? Widząc
już najgorsze scenariusze poszłam do łazienki.
Ochlapałam
twarz zimną wodą, miałam ochotę podłożyć głowę pod strumień wody, ale nie
miałam suszarki. Westchnęłam i zakręciłam kurek. Wyszłam z łazienki powoli
jakby moje ciało było z ołowiu.
Spojrzałam
na mój ulubiony stolik przy, którym siedzieli moi dawni znajomi razem z
Caspar’em i Luką. Spuściłam głowę, gdy zauważyłam, że Sara siedzi na moim
miejscu. Tak po prostu je zajęła. Podeszłam do nich niepewnie.
-
Przepraszam - zwróciłam się do brunetki. - Siedziałam tu zanim poszłam do
łazienki. Czy mogłabyś się przesiąść? - zapytałam miło.
Zmierzyła
mnie wzrokiem jak największego śmiecia na ziemi i się krzywiła.
- Nie krzyw
się bo ci tak zostanie - mruknęłam lodowatym tonem głosu.
Spojrzała na
mnie zdezorientowana, jakby nie spodziewała się takich słów ode mnie.
- Bo ty tak
mówisz?
- Bo ja tak
mówiłam - poprawiłam ją nieświadomie.
Chwyciłam
swoje rzeczy przeliczyłam pieniądze w portfelu, zapłaciłam za pizze i wyszłam
nic nie mówiąc.
Chłopaki
wybiegli za mną, a Sara pewnie chciała dogonić Caspar’a, więc krzyknęła za nim:
- Myślałam,
że pomiędzy nami coś jest!
Spojrzałam
na nią i zaczęłam się śmiać. Nie mogłam wytrzymać. Najwyraźniej w ogóle się nie
zmieniła i nadal podrywa nowo, co poznanych chłopaków. Złapałam się za brzuch,
ponieważ chwycił mnie skurcz, lecz nadal się śmiałam.
Po tym jak
mi przeszło czekałam na ciąg dalszy przedstawienia.
- Między
nami nic nigdy nie było - odkrzyknął jej. - To, że się przekomarzaliśmy nic nie
znaczyło. Ty zaczynałaś, a ja po prostu grałem jak mi zagrasz - widziałam jak
zaciska pięści. - Powinienem być zdecydowany, ale przy tobie nie potrafiłem.
Myślałem, że ty mi pomożesz. Twierdziłaś, że wiesz jak się czuję, ale tak
naprawdę nic nie wiesz. Nie czujesz tego, co ja, więc nie przechwalaj się na
ten temat!
Byłam lekko
wystraszona. W końcu nie widziałam go jeszcze w takim stanie, ale zawsze musi
być ten pierwszy raz.
Podeszłam
powoli do niego i chwyciłam go za rękę, której na szczęście nie wyrwał z mojego
uścisku. Odciągnęłam go od niej.
Widziałam
jak ciemno-oka osunęła się na kolana. Śmiałam się. Po cichu chichotałam. Czułam
taką radość widząc jej ból, że myślałam przez chwilą, że moje łańcuchy zostały
zerwane. Ale… Myliłam się.
- Czemu się
śmiejesz? - zapytał niebiesko-oki.
- Nie
zrozumiesz tego - mruknęłam.
- Więc mi to
wytłumacz - poprosił.
- Gdy
będziemy sami - odpowiedziałam mu od razu.
Nie wiedząc
czemu nie potrafiłam zaufać tak po prostu Luce. Czułam, że nie powinnam mu nic
mówić. Po prostu to jest chłopak, który jak się rozgada, to wypapla wszystko,
więc wolę nic nie mówić.
- Szkoda, że
ten wieczór się tak skończył.
Poszliśmy do
jakiegoś kościoła. Siedziałam wpatrzona w wyrzeźbione rzeźby i nie mogłam się
nadziwić jakie są gładkie. Wydawały mi się takie idealne.
Wyciągnęłam
szkicownik i w świetle świec zaczęłam malować wnętrze. W półmroku, który nas
otaczał czułam się wygodnie. Obrazek, który namalowałam przedstawiał ten
kościół i scenę, która się tu rozgrywała. Szkic był na razie czarno biały, ale
zaczęłam nakładać kolory. Moją uwagę przykuła kobieta w czarnej sukni z
czerwonymi dodatkami, trzymała dłoń mężczyzny, a w drugiej za plecami nóż.
Uśmiechała się do niego sztucznie, a on w swoim spojrzeniu pokazywał jak silnym
uczuciem ją darzy. Stał ubrany w elegancji garnitur. Byłam pewna, że to nie
nasze czasy. Jednak szybko zamknęłam szkicownik po tym jak, Luka zaczął
zaglądać.
- Muszę już
iść - powiedział - zapomniałem, że miałem odwiedzić mamę w szpitalu.
Jakoś nie
słyszałam szczerości w jego głosie, ale akurat teraz miałam to głęboko w nosie.
- Więc… -
zaczął nieśmiało ciemnowłosy - powiesz mi… dlaczego się śmiałaś?
Kiwnęłam
głową na tak. Z powrotem otworzyłam szkicownik na obrazku, który zaczęłam na
zajęciach rysunku. Wyjęłam ołówek i zaczęłam delikatnymi ruchami dokańczać
obrazek.
- Gdy, Sara
przyjechała do Rzymu musiała nauczyć się języka. Chodziłam do szkoły w której
uczyli włoskiego. Czasem chodziłam tam na zajęcia dodatkowe. Poznałam ją,
właśnie na nich. Później dołączyła do mojej klasy, jako, iż byłyśmy
nierozdzielne - przerwałam na chwilę, żeby nabrać powietrza - Po jakimś czasie,
do tej specjalnej klasy zaczęli dochodzić chłopacy w mniej, więcej jej wieku.
Jednak oni zwracali uwagę tylko na jej walory. A ona zakochiwała się w każdym -
roześmiałam się gorzko - Powoli, powolutku zaczęłam ją nienawidzić. A ona po
tym jak znalazła grupkę znajomych, wyrzuciła mnie jak zabawkę, że tak to
określę. Zaczęła mnie ignorować, zmyśliła jakąś historyjkę, by skłócić mnie z
Karoliną, oczerniała mnie przy niej jak jakąś szmatę, a ja musiałam natychmiast
wyjechać. Nawet nie mogłam jej oddać.
- Nie rozumiem.
Co ma do tego to zdarzenie do przeszłości? - zapytał zbity z tropu.
- Nie
słuchałeś mnie? Hmm powiem to tak… Zakochiwała się w każdym nowo poznanym
chłopaku, a on chciał ją tylko wyruchać. Nie miała szacunku do nikogo i
myślała, że o wszystkim wie najlepiej, a przeważnie się myliła. Rozumiesz?
Walnął się
otwartą dłonią w czoło i podniósł się z ławki.
- Wracajmy.
Wyciągnął do
mnie dłoń, a ja spakowałam szybko swoje bibeloty i ją chwyciłam. Mimo jego
pomocy, wstałam ciężko.
Kiedy
szliśmy tak w tym, jak dla mnie strasznym zimnie, spojrzałam w bok, a tam
ukazała mi się ciemna uliczka. Zatrzymałam się lekko ciekawa widząc
niecodzienne zdarzenie. Jakiś mężczyzna opierał się o mur z bronią w obu rękach
i celował do innego mężczyzny, który wydawał mi się znajomy. Podchodził powoli
do uzbrojonego faceta, z podniesionymi rękoma. Chwyciłam za rękaw bruneta i
zmusiłam go by przystaną. Miałam mieszane uczucia, a jeden z tych mężczyzn
wydawał mi się znajomy. Byłam wystraszona, ale nie sparaliżowana strachem. Nie
chciałam patrzeć jak komuś dzieje się krzywda, a tym bardziej Jemu. Caspar,
chyba zauważył moje zmartwienie, bo wkroczył prosto w paszcze lwa. Podniósł
ręce w geście obronnym i wskazał na mnie brodą.
- Gościu,
radziłbym Ci się zmywać. Moja dziewczyna zadzwoniła na policje za 2 czy 3
minuty będą - powiedział spokojnie.
Dziewczyna?
Chyba mam coś nie tak ze słuchem. Nie mogę też tego od tak do siebie przyjąć.
Od razu dostałam nieprzyjemnych dreszczy. Nie mam zamiaru wiązać się z
kobietami…
Nieznajomy z
bronią szybko uciekł, a ja opadłam z ulgi na zimny chodnik.
- Kira -
powiedział hardo uratowany mężczyzna. - Pamiętasz, co Ci mówiłem o
interweniowaniu w niebezpiecznych sytuacjach?
Pokiwałam
tylko przytakująco głową, na nic innego nie było mnie stać. Powoli podszedł do
mnie Caspar, żeby mnie nie przestraszyć. Czułam wielką ulgę, że mojemu ojcu nic
się nie stało.
- Nie
rozumiem tylko dlaczego znowu to robisz? - zapytałam na jednym wydechu.
- Córciu -
zaczął mój rodzic od siedmiu boleści. Spojrzałam na Caspara i jego reakcje i
jak się spodziewałam był w szoku. - Twoja siostra wplątała się w coś
niebezpiecznego, a teraz musimy, to z mamą naprostować. Rozumiesz? - zapytał na
końcu po tym jak mnie rozdrażnił. w
- Taaak, i
to, aż za dobrze. Dlaczego ją ze sobą wszędzie wozicie? Mnie zostawiacie, kiedy
tylko macie okazje! Dlaczego, to ona zawsze stoi na pierwszym miejscu? -
zapytałam zbolałym głosem.
Bolało mnie
gardło i chyba szybko nie przestanie. Nie czekając na odpowiedź ojca po prostu
zaczęłam kierować się w stronę swojego mieszkanka. Gdzieś w połowie drogi
przypomniałam sobie, że miałam towarzysza, którego chyba nie zgubiłam po
drodze? Spojrzałam w lewo i nie było go, więc spojrzałam w prawo i szedł
zamyślony, jakby coś go bardzo pochłonęło i nie mógł się z tego wydostać na
wierzch. Nie skarżył się, o nic nie pytał, nie był natarczywy. Ciekawski jest
na pewno, ale nigdy nie naciska, za co byłam mu naprawdę wdzięczna. Nie musiał
mi mówić, że mnie odprowadzi. On to robił nawet bez słów. Rozumiał mnie
poniekąd, a dzisiaj straciłam nad sobą panowanie, aż dwa razy, co wcale nie
wróżyło nic dobrego.
-
Przepraszam za dzisiaj - powiedziałam cicho ze skruchą i spuszczoną głową.
Wstydziłam się na niego spojrzeć, a jak na złość czułam na sobie jego
intensywne spojrzenie, które wywiercało mi dziurę w czole.
- Nic się
przecież nie stało. Po prostu wygadałaś się i jest Ci lżej.
- Dzięki za
zrozumienie - powiedziałam nieco głośniej.
- Nie masz
nawet za co dziękować - mruknął ze śmiechem.
Lubiłam
brzmienie jego głosu i śmiechu. Uspokajało mnie i nieco niepokoiło jako, iż był
przeciwnej płci, ale przez to odczucia były bardziej intensywne.
Zawiał wiatr
a ja poczułam zapach rozkładających się liści.
- Pachnie
liśćmi - zamruczał zadowolony Caspar.
- Pomyślałam
o tym samym! Uwielbiam ten zapach.
Przez chwilę
staliśmy tak rozmarzeni nad tym jak to miło jest pod koniec jesieni, ale po
niej nadchodzi niszczycielska zima i często nie mam odwagi wyjść z domu.
- Niedługo
będziemy - powiedział niezadowolony. - Powinniśmy byli iść okrężną drogą -
zażartował, a ja cicho zachichotałam.
Gdy już
byłam pod blokiem dostałam wiadomość, a mój telefon cicho za wibrował, więc
szybko ją odebrałam. Nie podawałam praktycznie nikomu swojego numeru chyba, że
robiąc wyjątek chłopakom i rodzicom plus jakieś taki mniejsze znajome z innych
krajii. Spojrzałam na nazwę, która pojawiła się na wyświetlaczu, który miałam
na klapce telefonu. Pisało Baba mojego ojca, a ja myślałam sobie, że gorzej być
nie mogło, ale jednak się pomyliłam, ponieważ zaczęło padać jak z cebra i po
niecałej minucie przemokliśmy do suchej nitki.
- Chodź
wysuszymy Twoje ubrania i się odświeżysz.
- To
niebezpieczne wpuszczać mężczyzn do domu - puścił mi oczko.
- No coś ty!
- mruknęłam ironicznie.
Przy nim
czułam się jak inna osoba. Było mi lżej i czułam się przede wszystkim sobą.
Przed
drzwiami, które oddzielały mnie od mojego mieszkanka zdziwił mnie fakt, że na
nich nie było ani jednego śladu po jakichkolwiek napisach.
Weszłam do
mieszkania, a tam zastała mnie nieprzyjemna niespodzianka, w osobie mojej
siostry.
Jeszcze
tylko tego mi brakowało… nadętej laski barbie z toną tapety na twarzy i
opalenizną z solarki + wielkie cycki na wierzchu.
Spojrzałam
na Caspara i spróbowałam wyczytać coś z jego wyrazu twarzy i zmarszczyłam lekko
nos zastanawiając się czy w jego oczach widzę obrzydzenie, czy jakąś dziwną
złość. Spojrzał na mnie i pokazał ząbki w szerokim śmiechu. Chyba, to znaczyło,
że wytrzyma wszystko tylko, żeby mieć tą laske z bani. Odwzajemniłam uśmiech i
spojrzałam na siostrę.
- Wreszcie
raczyłaś wrócić - odezwała się pierwsza.
- Wychodzę i
wracam, kiedy chcę, więc czemu się czepiasz? Nie jesteś ani naszą matką, ani
ojcem, żeby mi rozkazywać. - Czułam się okropnie mówiąc jej coś takiego, ale
nie mam zamiaru owijać w bawełnę.
- Cóż jak
widać jesteś zajęta zaciąganiem kogoś do łóżka, więc może już pójdę
Jej
spojrzenie wyrażało wszystko. Złość, obrzydzenie i nutę nienawiści.
- Więc, to
tak teraz zachowują się między sobą siostry. Hmmm ciekawe, ale, żeby od razu
zakładać, że zaciąga kogoś do łóżka po próbie gwałtu na niej, to dziwne nie
sądzisz? - zapytał.
Nie
chciałam, żeby ktokolwiek się dowiedział. Mimowolnie na samą myśl o tym
wspomnieniu zadrżałam z obrzydzenia i strachu.
Siostra
spojrzała na mnie innymi oczami. Jakby było jej przykro.
- Nie
wiedziałam - wyszeptała drżącym głosem.
- Może, to
dlatego, że każdy z chęcią olałby Kirę, ale nie ja? Nie zostawiłbym ją za żadne
skarby samej, aż by się nie uspokoiła. Wasza rodzina jest jak tykająca bomba. To
nie jest przyjemne.
Brązowe
włosy mojej siostry opadły jej na zaróżowione policzki, które nie wiem czy są
spowodowane różem czy krwią, która w nie mogła napłynąć. Wyglądała na spiętą i
zakłopotaną. Cieszyłam się z tego, a nie powinnam, ale było mi lepiej.
Złapałam
Caspara za rękaw i pociągnęłam dwa razy od razu na mnie spojrzał i troskliwie
odgarnął mi włosy, które wpadały mi w oczy. Nie chciałam, żeby ktokolwiek się o
tym dowiedział, ale było za późno. Nie chcę, żeby ode mnie odchodził, nie chcę,
żeby mnie zostawił samą. Złapał moją rękę i uścisnął uspokajająco. Zacisnęłam
mocno palce na jego dłoni. Jego usta dotknęły lekko mojego czoła, jego czuły
gest wzruszył mnie tak bardzo, że miałam łzy w oczach. Delikatnie pogłaskał mój
policzek i zbliżył się do mojego ucha.
- Pamiętaj,
że zawsze będę blisko Ciebie. Nawet, gdy dowiesz się prawdy.
Jego
ostatnie słowa przeznaczone jedynie dla moich uszu lekko mnie zdezorientowały,
ale na razie puściłam je mimo uszu. Spojrzałam z powrotem na swoją siostrę.
- Nie mów
ojcu - poprosiłam cicho. Nie chciałam, żeby się dowiedział. Chłopak w
najgorszym wypadku by zaginął. Emma dobrze o tym wiedziała.
- Nie powiem
mu, jeśli twój znajomy zaopiekuję się tak samo mną jak tobą. - Pokręciłam głową
na nie. Spojrzałam na Caspar’a.
- Nie
"zajmę" się tobą, jak zająłem, się Kirą. Jesteś jednym z najgorszych
typów człowieka.
- Powiedz
lepiej ojcu. Już mi nie zależy, a teraz jeśli byś mogła, to za mną są drzwi -
wygoniłam ją.
Cala byłam
zmarznięta, zimne ubranie przylepiło się do nagiej skóry. Ledwo się ruszałam.
- Masz
ręczniki od razu w łazience?
- A tak się
składa, że mam.
- No to
idziemy! - Gdy to mówił wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku łazienki, w
której jeszcze nie miał okazji zobaczyć, więc kiedy byliśmy już w środku był
pod wrażeniem. Pomieszczenie było podzielone na dwie części. Jedna z nich miała
polkę z płynami do mycia ciała i włosów w różnych zapachach, sole do kąpieli,
różne olejki i dwa małe koszyki na jeszcze czyste ubrania. Kosz do prania był
prawie pusty jako, iż niedawno robiłam pranie i wisiało teraz na balkonie. Dwie
umywalki w jasnym odcieniu i czarny blat dodawał przyjemnego kontrastu. Za
szklanymi drzwiami jest duża kwadratowa wanna i oddzielny prysznic. Przy
wejściu znajdują się dwie polki z ręcznikami o różnej wielkości, trzecia półka
w koszyku miała gąbki i inne przybory do mycia ciała.
- Przyznaje
się. Łazienkę powiększałam i remontowałam.
- Jest
niesamowita. Ciemne płytki i jasne dodatki dodają pomieszczeniu przyjemnego
klimatu, a jasne światło jest idealne.
Puścił mnie,
żebym mogła stanąć obok niego. Szybko chwyciłam szampon i płyn do mycia ciała o
zapachu delikatnej wanilii i czekolady. Wślizgnęłam się do drugiego
pomieszczenia wzięłam biały puszysty ręcznik i schowałam się za ścianą, żeby
rozebrać się do bielizny.
Nagle poczułam
ciepły oddech na uchu.
- I tak
większość widziałem.
Zarumieniłam
się po same czubki palców, a takie przynajmniej miałam wrażenie.
To nie
przypomniało branie kąpieli całą rodziną jak zwykłam robić z ojcem i matką nie
wykluczając z tego Emmy.
- Pomyśl o mnie
jak, o starszym braciszku.
Zaśmiałam
się. Dałam mu lekkiego kuksańca w bok i szybko zwiałam pod prysznic.
Ciepła woda
zaczęła ogrzewać moje zmarznięte ciało.
- Caspar,
jeśli się jeszcze nie zmoczyłeś przynieś jakąś sól do kąpieli.
Kabina
prysznicowa miała ciemne drzwi i była wbudowana, więc z zewnątrz mnie nie
widać. Spokojnie ściągnęłam ręcznik i bieliznę. Wzięłam płyn na ręce i
namydliłam ciało, po całym tym procesie, który zajął mi 2 minuty jak nie mniej
spłukałam z siebie pianę i szybko nałożyłam majtki owinęłam się ręcznikiem i
wyszłam z małego pomieszczenia. Stanik położyłam na półkę. Caspar siedział na
małym krzesełku i mył włosy. Podeszłam do wanny puściłam ciepłą wodę, nasypałam
soli i podeszłam do Caspara. Powoli wplatałam palce w jego bujne ciemne włosy i
zaczęłam masować, skórę głowy. Zabrał swoje ręce, pozwalając mi zająć się jego
włosami. Nie wiem przez ile czasu wykonywałam tą jedną czynność, ale Caspar
oparł się lekko o moje ramie tak, żebym nie poczuła za bardzo jego ciężaru i
się odprężył. Włączyłam prysznic i powoli płukałam jego ciemne włosy. Poszłam
szybko włożyć ubrania do suszarki i wróciłam, kiedy wanna była już pełna, a
Caspar rozkoszował się ciepłą wodą. Szybko weszłam do środka i zadowolona
zanurzyłam się cała mocząc nadal wilgotne włosy. Otoczyło mnie zewsząd uczucie
ciepła i miałam ochotę wziąć notes i zacząć rysować.
- Niedługo
będę musiał się wrócić do domu. - W jego głosie zabrzmiała protestująca nuta.
- Włożyłam
twoje ubrania do suszarki. Za jakieś 25 minut powinny być suche i ciepłe. będę
musiała je jeszcze wyprasować, żebyś wyglądał jak człowiek - zażartowałam.
- Mam lepszy
pomysł. Ja je wyprasuję, a ty zrobisz coś szybko do jedzenia. Umieram z
głodu.
- Stoi!
Zadowolona z
takiego układu zaczęłam się zastanawiać co zrobić.
- Co powiesz
na naleśniki albo gofry?
- Naleśniki.
- Gofry też!
- zaprotestowałam.
- No
dobraaaa.
Zadowolona
uśmiechnęłam się bardziej do siebie niż do niego i to był mój błąd bo chwilę
później poczułam ciepłą wodę na twarz, a to oznacza, że zaczęła się bitwa!
Szybko się zrewanżowałam biorąc miskę, w której jest woda. Wylewam całą
zawartość na pana żartownisia, a on szybko wziął prysznic i tym razem włączył
zimną wodę,a strumień, który był skierowany w moją stronę, więc szybko się
zanurzyłam pod jeszcze ciepłą wodę. Czuję jak zimna woda miesza się z tą
ciepłą, co wcale mnie nie zadowala. Zrobiło mi się na powrót zimno, ale nie
zamierzam się poddawać skoro jeszcze mogę wytrzymać pod wodą, jednak po chwili
czuje, że woda z prysznica już się nie leje, a ja zostaję wyciągnięta z wody.
Poczułam jak drży kiedy mnie do siebie przytul, oddaje uścisk.
- Nie strasz
mnie tak więcej - jego zduszony głos dotarł do mnie trochę zagłuszony przez
wodę w uszach.
-
Przynajmniej wiesz, że umiem długo wstrzymywać oddech. Kiedyś dużo pływałam -
chcę go jakoś pocieszyć, ale nie miałam zielonego pojęcia jak to zrobić. Do
naszych uszu dotarł dźwięk pikania oznaczające, że suszarka skończyła swoją
pracę.
- Chyba
powinniśmy zacząć porządki - odezwał się pierwszy, jego głos wciąż drżał.
Podniósł się
powoli i podał mi rękę żeby mi pomóc wstać. Przyjęłam ją bez słowa i
przytrzymując ciężki wilgotny ręcznik z pomocą Caspara wstałam.
***
Zapach
pieczonych gofrów rozniósł się po całym domu, a naleśniki były już prawie
gotowe. Nawet ich jeszcze nie spróbowałam. Czekały, aż ktoś je posmaruje,
udekoruję i zje. Wyciągnęłam z lodówki owoce niestety miałam tylko brzoskwinie
w puszcze, śmietana czeka na ubicie, a różne dżemy i marmolady nadal są w
lodówce.
- Jestem i
jak widzę naleśniki też są.
Spojrzał na
mnie zaciekawiony widząc mój jasno niebieski fartuch z białymi kropkami.
- Mam drugi
do kompletu.
- Oho.
Różowy? - zażartował.
- Nieeee!
Czarno - czerwony - pokazałam mu język.
- A już
myślałem, że masz więcej jasnych rzeczy.
- Mam, mam
leżą zapomniane w szafie. Sam nie jesteś lepszy! Też chodzisz ubrany na ciemno!
Szybko wziął
talerz z naleśnikiem, który skończyłam smarować. Śmietanę ubiłam przed jego
przyjściem jak ostatnie gofry się zrobiły.
- Mmmm
brzoskwiniowe. Są super, a ciasto jest lekko chrupiące. Mistrzyni naucz mnie.
- Hahaha. To
przepis mojej prababci. Raczej Ci go nie podam - pokazałam mu znowu język.
Następnego
naleśnika posmarowałam truskawkową marmoladą, bitą śmietaną i położyłam
brzoskwinię. Złożyłam go w trójkąt i posmarowałam znowu bitą śmietaną i polałam
sosem czekoladowym.
Postawiłam przed nim talerz i szybko sobie zrobiłam naleśnika, pokrojoną
brzoskwinie postawiłam na środku stołu. Potem zrobiłam nam po gofrze.
Wybiła 20, a Caspar oznajmił, że na niego czas. Ubrał kurtkę, buty i
szalik, a w rękę chciał gofra. Szybko mu go zrobiłam i już po chwili go nie
było.
W pokoju włączyłam ogrzewanie i położyłam się spać.
***
Hello, rozdział mógł być trochę dziwny... jakoś tak wpadłam na ten
pomysł... Mam nadzieję, że komuś się spodobał. Do następnego rozdziału, gdzie
to pewnie będzie koniec chyba, że postanowię napisać kolejne 2 czy trzy
rozdziały. Czekam na
motywację haha.
Heyo!
OdpowiedzUsuńTo już tak szybko koniec opowieści? O matko xD
Rozdział był uroczy. No, może z wyjątkiem rodzinki naszej głównej bohaterki. I jej przyjaciół. Uch, paskudne osoby.
Jeju, ja nie wiem, co ona ma do Luki :/ Ja tam go bardzo lubię, jest taki wesoły ^^ Caspar też, oczywiście!
Pomysł z kąpielą też fajny ^^ Aż mi się w serduszku ciepło zrobiło :D
Och ta Kira i jej wyobraźnia ^^ Ciekawy obraz - kobieta trzymająca mężczyznę za jedną rękę, a drugą trzyma za plecami z nożem. Interesujący motyw, posiada wiele przenośni.
Pozdrawiam i życzę weny!
CanisPL
Hello! No niestety to prawie koniec, ale jest możliwość ciągu dalszego jeśli koniec nikogo nie zrazi haha, a uwierz mi to chyba będzi szok. Pomysł z kąpielą jakoś nagle się pojawił i musiałam go wykorzystać :)
UsuńPozdrawiam cieplutko i mam nadzieję, że koniec także zostanie tak pozytywnie przyjęty.
Twój nowy rozdział zostanie opublikowany 5 września o godz. 12.00 w Katalogu z wyobraźnią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ^^